piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 2 Zwykły dzień w obozie

Następnego dnia , obudziłam się leżałam wtulona w pierś Nico. Wstałam ostrożne żeby go nie obudzić , obejrzałam się wszyscy poza mną spali a była dopiero 7.00 rano do śniadania zostały jeszcze 2 godziny. Więc postanowiłam że pójdę popływać , wzięłam z szafy strój kąpielowy poszłam się przebrać do łazienki. Przebrana zabrałam bluzę , ręcznik i wyszłam bezszelestnie. Weszłam na pomost , zostawiłam rzeczy i wskoczyłam do wody mimo że było rano była przyjemnie ciepła. Zanurzyłam się głębiej , obok mnie pływały różnej barwy, wielkości , kształtu ryby inne morskie stworzenia . Nagle podpłyną do mnie pół-koń , pół-ryba (hipokamp haha wiedziałam a tak poza tym oddychanie pod wodą bardzo przydatne ha )
Musną moją rękę i w głowie usłyszałam jego głos:
-Córko Posejdona , pomóż mi jeden z moich braci zaplatał się w sieć rybacką!!!
- Pomogę ale wskaż drogę. Dosiadłam go , popłynęliśmy  w miarę jak się zbliżaliśmy w mojej głowie zabrzmiał głos uwięzionego hipokampa:
- Pomocy!! Ratunku!! Tutaj jestem!!
-Spokojnie za raz Ci pomogę! - próbowałam uspokoić zwierzę ale to cały czas się miotało coraz bardziej  zaplątując się w sieć. Chciałam sięgnąć po miecz ale nie wzięłam go ze sobą . Zaczęłam się rozpaczliwie rozglądać , szukać czegoś ostrego gdy, mojej głowie znów zabrzmiał głos taty:
-Twój miecz, zawsze gdy  stracisz go podczas walki albo kiedy będziesz go potrzebowała a nie będziesz mieć go przy sobie on powróci do ciebie zawsze po kilku sekundach.
I tak się stało koło mnie rozbłysło światło i na jego miejscu został tylko długopis Skulbaka , chwyciłam go , nacisnęłam przycisk. Gdy miecz przybrał swoje rozmiary zaczęłam rozcinać sieć. Po 5  minutach hipokamp był wolny:
- Dziękuje! Za uwolnienie córko boga mórz!
- Tak dziękuje że uwolniłaś mojego brata!
- Nie ma za co!
Oby dwa hipokampy oprowadziły mnie powrotem do pomostu , po wodą słyszałam krzyk , więc się wynurzyłam , na pomoście stał Nico , jak mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie, położył na pomoście i spojrzał   na mnie. Ja żeby lepiej go zobaczyć , chwyciłam za pomost i podciągałam się lekko do góry. Nico pochylił się i mnie pocałował. Kiedy się ode mnie odsunął dalej miał uśmiech na twarzy i rumieńce. Chciałam zapytać go za co to ale , rozpłynął się w czarnej mgle. Wyszłam po drabince z wody , coś mi nie pasowało była sucha( kolejna zdolność córki Posejdona , mogę być mokra kiedy zechcę haha)
Naciągnęłam na siebie bluzę , zabrałam ręcznik i wróciłam do domku , pozostali dalej spali a do śniadania zostało tylko 30 min więc zaczęłam ich delikatnie budzić i nic spali twardo , nagle w otwartym na oścież oknie pojawił się czarny pegaz , który rżał tak głośno że wszyscy się obudzili.
- Siemka , szefowo gdzie jest szefuńcio?
- Tutaj Mroczny! - powiedział Percy wyrwany ze snu
- Hej szefie co będziemy dziś robić?
- Mroczny nie teraz i co jest z tobą stajesz się co raz bardziej nie znośny!!!
Mroczny spochmurniał , chciał odlecieć ale go zatrzymałam:
-Zaczekaj przebiorę się i polecimy na przejażdżkę co? I wybacz Percy'emu dopiero co się obudził!
 -Wybaczam i zaczekam!
Szybko pobiegłam do łazienki , przebrałam się , wyszłam i dosiadłam Mrocznego. Gdy tylko to zrobiłam wystrzelił w niebo. Lataliśmy nad obozem gdy zauważyłam że obozowicze zbierają się na śniadanie, poprosiłam Mrocznego żeby wylądował obok pawilonu i obiecałam że wieczorem jemu i Mrocznej przyniosę kostki cukru. Wylądował , zeszłam z jego grzbietu i poszłam na śniadanie , spotkałam Ann. Silenię i resztę spółki :
- Hej wczoraj było super musimy to kiedyś powtórzyć!- odezwała się Silenia
- Ma rację!- dołączył się Charlie
- Mnie też się podobało i może będziemy takie spotkania organizować co 2 tygodnie jak damy  damy radę z tą obecną chwiejną sytuacją wojenną!?  - powiedziałam
- Jak damy radę to tak !- dopowiedziała Ann.
Po śniadaniu mieliśmy trening szermierki , na trybunach zebrało się spora grupka dzieciaków od Afrodyty i Demeter. Ja ćwiczyłam na zmianę z Percy'm i Ann. Silenia była w grupie z Charlie'm i Nico.
Ćwiczyliśmy tak przez 2 godziny i przez ten czas chłopcy od Afrodyty ciągle się na mnie gapili.
Starłam się nie zwracać na to uwagi. Nigdy nie byłam w centrum zainteresowania zwłaszcza jeśli chodzi o chłopców. Po treningu poszłam do domku wziąć prysznic , kiedy wyszłam z łazienki na kanapie siedział Percy i Nico rozmawiali , więc żeby im nie przeszkadzać po cichu wyszłam. Szłam wzdłuż plaży i postanowiłam że wcześniej wpadnę do mojej pary mrocznych koników. Doszłam do stajni dla koni i wpadłam na jednego z chłopaków od Afrodyty. Zderzyliśmy się głowami , zabolało gdy pocierałam obolałe czoło on powiedział:
- Hej! Nic ci nie jest?
- Hej! Raczej nie!?
- Ach, to ty jesteś Margot siostra Percy'ego!?
-  Tak , zgadza się !
- Ja jestem Jack!
- Miło mi poznać!
- Mnie też , na pewno nic Ci nie jest i przepraszam nie zauważyłem Cię!
- Spoko, nic się takiego nie stało , każdemu się może zdarzyć!
- Wiem , ale strasznie czerwone masz to czoło?!
- Nic mi nie będzie od tego się nie umiera.
- Niby tak ale...
- Ale co?
- Już nic!
-Powiedz przecież Cię nie ugryzę.
- Nie po prostu to co chciałem dalej powiedzieć , uznałem że to bezsensu dalej ciągnąć.
- Aha , a rozmowa robi się coraz dziwniejsza nie uważasz ?
- No trochę , może dokończymy ją kiedy indziej kiedy , będzie coś lepszego od obgadania, Cześć.
- Też tak uważam , to Hej!
Nasze drogi się rozeszły , weszłam do stajni:
- Witaj , szefowo jak tam , co to był za przystojniak z którym gadałaś?!
- Jack , syn Afrodyty i nie drążmy tematu!
- Szefowo , on Ci się spodobał czyż nie?
- Własnie , że nie!
- Jeśli zaprzeczasz to ,to jest prawda!
- Wcale nie , po prostu nie jestem jak inne dziewczyny , które zakochują się w chłopakach od Afrodyty , mnie się oni w ogóle nie podobają , są za ładni jak dla mnie i zbyt nadęci.
- Ale ten zachowywał się inaczej jakbyś mu się spodobała?
- Co masz na myśli?
- To że zaczął mu się język przy tobie plątać i denerwował się!
- To jeszcze o niczym nie świadczy , po prostu przestraszył się czy czasem coś mi się stało!
- Aż za bardzo się tym przeją nie uważasz?
- Męczy mnie ta rozmowa , zakończmy ją , po drugie przyszłam dać Ci kostki cukru a nie rozmawiać o moich uczuciach!
-Ja , chciałam tylko pomóc!
-Wiem , przepraszam !
- Przeprosiny przyjęte i rozumiem dla każdego temat uczuć jest drażliwy zwłaszcza jeśli chodzi o miłość.
- Masz racje!
Stwierdziłam i podłam Mrocznej kostki cukru , jeszcze raz przeprosiłam , pożegnałam się i wyszłam. Kolejny przystanek stajnie pegazów. Kiedy weszłam do środka , Mroczny zarżał na powitanie:
-Siema , szefowo co tam?
- Przyniosłam Ci kostki cukru!
- Na prawdę , dzięki!
Podałam mu je do pyska , zjadł je ze smakiem.
- Jeszcze raz dzięki!
- Ale nie ma za co!
Pogłaskałam go po szyi i wyszłam. Jak na złość musiałam spotkać Clarisse:
- Siema , Jackson!
- Cześć , La Rue !
- Wiem, spóźniona!
- Ale na co?
- Gratuluje wygranej , Jackson i ciesz się nią puki możesz bo podczas jutrzejszej bitwy o sztandar nie   taryfy ulgowej!
- Dzięki , zapamiętam!
-Mam nadzieje!- powiedziała i poszła sobie.
Zbliżała się pora lunchu , więc ruszyłam w stronę pawilonu jadalnego. Kiedy doszłam Percy siedział już przy stoliku i jadł , zapełniłam talerz i usiadłam na przeciwko, gdy:
- Coś , taka przygaszona!
- Przed chwilą gadałam z Clarisse!
- Co Ci powiedziała?
- Od nie chcenia mi pogratulowała i ostrzegła że podczas bitwy o sztandar nie da mi forów jak podczas pojedynku.
- Aha , czyli nic nowego , każdemu nowemu tak mówi!
- Czyli mam do czynienia z klasyką: gadka szmatka i po szmatce.
- Nie inaczej.
- Percy możesz mi wyjaśnić zasady tej bitwy o sztandar?
- Tak, więc są dwie drużyny czerwona i niebieska , w ich składach są półbogowie z danych domków , Chejron nas dzieli.
- A na czym polega?
- Obie drużyny mają za zadanie chronić swój sztandar i zdobyć sztandar przeciwnika i przetransportować go na swoje terytorium.
- Jakie terytorium?
- Las jest podzielony na 2 części  , granicą miedzy nimi jest strumień. Wygrywa drużyna z dwoma sztandarami.
- Aha , już wszystko wiem!
Jak skończyliśmy i złożyliśmy ofiarę. Razem poszliśmy na ściankę wspinaczkową , co ją różniło od
normalnej  to , że po naszej spływała lawa.
Kiedy opadaliśmy z sił wróciliśmy do domku , odświeżyliśmy się i do kolacji oglądaliśmy telewizję.
(Nic ciekawego się nie działo , po prostu dzień jak co dzień prf ) Po kolacji zebraliśmy się w koloseum , bo Chejron chciał nas już podzielić na drużyny przed jutrzejszą bitwą o sztandar:
- Drużyna czerwona to: Ares, Demeter, Apollo i Hermes. Niebieska to Atena , Posejdon, Hades , Hefajstos i Afrodyta. Po wszystkim rozeszliśmy się. Byłam szczęśliwa bo w mojej drużynie byli wszyscy moi przyjaciele: Annabeth , Silenia, Charlie , Nico i oczywiście mój braciszek Percy. Lepszej ekipy nie mogłam wymyślić. Późnym wieczorem leżąc w łóżku nie mogłam doczekać się następnego dnia. Ale gdy zasnęłam , oczywiście musiały mi się śnić koszmary ( taki urok bycia herosem). W tym śnie szłam wąskim korytarzem , przede mną szła rudo włosa dziewczyna , nie widziałam jej twarzy. Za mną rozległ się krzyki:
- Pomocy, ratunku, Margot...
Od razu je rozpoznała je te głosy należały do mich przyjaciół , wśród nich był też głos mojego brata. Chciałam do nich pobiec , gdy nagle zmieniła się sceneria:
Stałam na wzgórzu obok obozowej bramy , spojrzałam w dół , cały obóz był zrujnowany i stał w ogniu. A z pomiędzy palących się budynków do moich uszu dochodziły zduszone krzyki cierpienia , co raz cichsze aż ustały. Znów sceneria się zmieniła stałam pod Empire Stays Billings (nie wiem czy to dobrze jest) , w okół mnie toczyła się walka między półbogami a potworami. Widziałam walczących którzy słabli z każdym kolejnym atakującym  potworem , było ich niewielu zaledwie około 40 nie liczą już tych co leżeli bez życia.
Chciałam pomóc pozostałym ale nie mogłam się ruszyć. Kiedy nagle w mojej głowie zabrzmiał zniekształcony męski głos:
        
     
Dziecię bogów najstarszych, 
osiągnie lat szesnaście na przekór  
wszelkiej przeszkodzie,
Żywiły na przeciw władzy 
walczyć zaczną,
Mury Olimpu trząść się będą,
Półbóg przez los wyznaczony , 
przez nikogo nieposkromiony,
Jego ręką Olimp będzie obalony
lub
Do pełni władzy przywrócony.
Po tych słowach sen się zakończył.A w głowie wciąż szumiały mi te ostanie słowa.


Trochę nudny ten rozdział nic nie przychodziło mi do głowy ciekawego.
Margot 
 

   

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 1 Obóz Półkrwi


 Siema, nazywam się Margot Jackson mam 15 lat i jestem zwykłą nastolatką, mającą na ogół zwykłe problemy, które zazwyczaj mają dzieciaki w moim wieku typu: o matko, ale ja jestem gruba, nikt mnie nie lubi, kiedy znajdę chłopaka i tym podobne. Nie! W moim przypadku moje problemy wykraczają poza normę i to bardzo. Stwierdzono u mnie ADHD i dysleksje. Siedzenie na lekcji to dla mnie udręka rozpiera mnie nieokiełznana energia czasem wymyka się spod kontroli i zazwyczaj a raczej zawsze muszę coś zniszczyć lub doprowadzić do wybuchu, czego skutkiem jest wywalenie ze szkoły. Zostałam już wyrzucona z kilku szkół, nigdy się nie zdarzyło bym była jednej szkole dłużej niż rok. Jeśli chodzi o moje stopnie to są one przeciętne albo gorzej. Powód ADHD i dysleksja. Jak wyglądam nic ciekawego poza tym, że mam kruczo czarne włosy a moja mama to blondynka i oczu też po nie odziedziczyłam, bo ona ma brązowe jak na złość a moje są zielono-niebieskie? O reszcie nic nie mówię, bo nie warto wspominać.Ach tak! Moja mama to Sara Jackson niezmiernie miła kobieta. Mam też w ogóle nie podobną do mnie siostrę Jessie, która w przeciwieństwie do mnie to wcielenie spokoju. Czasem się zastanawiam czy ja czasem nie jestem adoptowana.  Mieszkam w Nowym Jorku na Manhattanie.Uwielbiam pływać , należę  do klubu pływackiego , otrzymałam parę złotych medali ( haha już się przechwalam). Lubię też dać upust mojej energii na zajęciach szermierki. Jeżdżę też konno od dziecka. Czy mam jakąś przyjaciółkę lub przyjaciela niestety nie jestem tak zwanym outsiderem, omijam wszystkich szerokim łukiem? Do nikogo się nie odzywam, ze szkoły wracam sama w milczeniu. W szkole jest parę osób, których szczerze nienawidzę na przykład Pani Glue od matematyki , która się na mnie uwzięła prawie codziennie bierze mnie do odpowiedzi. Kolejną osoba na mojej liście to Carla i jej spółka Sam i Jane, trzy jędze , które wiecznie muszą mi docinać , dogadywać, szturchać a jak  im odpyskuje lub którąś z nich walnę to już pozostałe lecą naskarżyć na mnie pani Glue a ta następnego dnia mnie pyta albo każe mi zostać po lekcjach.( najchętniej po rozstrzeliwałabym je wszystkie grr...)Jedyną znośną nauczycielką w mojej szkole jest pani Johnson od historii , jest zabawna opowiada nam kawały na lekcji , nie zadaje prac domowych , rzadko pyta , ma kolekcję greckiej broni. Ale tego  nie fortunnego dnia wszystko zaczęło się sypać. Gdy mieliśmy już wchodzić do sali, pani Glue odciągnęła mnie na bok i kazała iść za sobą. Zaczęłam się zastanawiać, co zaś przeskrobałam, ale tym razem nic złego nie zrobiłam. Gdy miałam ją spytać, o co chodzi z jej ciała zaczął unosić się dym i zapachniało spalenizną. Z pleców wyrosła jej para nietoperzach skrzydeł, kły się wydłużyły a palce były już zakończone haczykowatymi szponami. Zanim się spostrzegłam potworzyca rzuciła się na mnie z krzykiem. Nagle pojawiła się pani Johnson, która krzyknęła:
- Poszczaj ją!
- NIE!  - Odparła pani Glue nie stępując. Jej szpony wbijały się w moje ramiona tak mocno, że ból był nie do zniesienia i z powstałych ran zaczęła się sączyć z nich krew, która kapała na podłogę. Nagle pani Johnson wyciągnęła długopis i rzuciła mi go krzycząc:
- Naciśnij przycisk!
Nacisnęłam i ręce nie trzymałam już długopisu tylko pół metrowy dwusieczny miecz. Cięłam nim nauczycielkę od matematyki a ta zmieniała się w garść prochu. Spadłam z impetem na podłogę, wstawiając dotknęłam swoich ramion piekły, rany były głębokie. Z każdą próbą ruszenia nimi dodawałam sobie bólu. Miecz, który trzymałam zaczął mi ciążyć w ręce, zrobiło mi się słabo, ale postanowiłam, że nie zemdleje. Znów nacisnęłam przycisk, miecz z powrotem zamienił się w zwykły długopis. Schowałam go do kieszeni. Nie mogłam się ruszyć rany tak strasznie piekły, stałam obolała, gdy pani Johnson krzyknęła do mnie:
- Margot uciekaj jesteś w niebezpieczeństwie biegnij do domu i powiedz mamie, że to ja kazałam Ci wrócić i masz daj jej te kartkę będzie wiedziała, co robić ja muszę zająć się resztą klasy nie mogę iść z tobą. NA, CO CZEKASZ RUSZAJ!!!
Posłuchałam, zabrałam kartkę od pani Johnson, wybiegłam z budynku, złapałam taksówkę i pojechałam nią prosto do domu. Wpadłam do mieszkania tak gwałtownie, że moja mama o mało, co nie wyskoczyła ze skóry, zrobiłam, co pani Johnson prosiła, gdy to zrobiłam mama pobiegła do pokoju Jessie, coś jej powiedziała potem napisała coś pospiesznie na kartce, poszła do swojej sypialni wyciągnęła spod łóżka plecak już zapakowany, podała mi go i zaczęła opatrywać mi rany. Gdy skończyła, kazała zejść do samochodu i zaczekać w nim, a sama poszła do sąsiadki coś jej szybo powiedziała i wręczyła kartkę. Siedziałam w aucie, mama przyszła i gdy wsiadła ruszyła. Jechałyśmy główną drogą Nowego Jorku i postanowiłam, że spytam:
- Mamo, co się dzieje?
- Jesteś w niebezpieczeństwie, muszę cię zawieść do obozu, do twojego brata on ci wszystko wyjaśni i zaopiekuje się tobą!
-, Jaki obóz i jakiego brata?
- Margot ja nie jestem twoją prawdziwą mamą tylko twoją ciotką!
-, Co?
-Tak? Twoja mama oddała mi cię jak byłaś mała dla waszego bezpieczeństwa, bo gdyby miałaby was oboje pod opieką naraziłoby to was na wielkie niebezpieczeństwo!
- Dalej nic nie rozumiem?!
- Moja siostra twoja mama to Sally Jackson.
- A mój ojciec?
- Twoim tatą jest bóg mórz, Posejdon. Jesteś dzieckiem boga i śmiertelniczki, czyli półbogiem!
- A mój brat?
- Jesteście bliźniętami!
-, Co?
- Oboje macie tych samych rodziców i urodziliście się nie tylko w tym samym roku, ale i miesiącu oraz dniu. Twój brat to Percy, znajdziesz go w obozie!
-A pani Johnson?
- Dyrektor obozu Chejron Ci wszystko powie!
- Nie wierze!
- Wkrótce zrozumiesz!
- A mój brat wie o mnie?
- Raczej nie, ale na pewno Ci pomoże tak samo jak pozostali!
-, Jacy pozostali?
- To nie czas na wyjaśnienia dowiesz się wszystkiego w obozie!
Gdy to powiedziała usłyszałam wycie psów, ale nie takich normalnych, wyłoniły się z pomiędzy drzew, kiedy już dojechałyśmy na miejsce. Te przerośnięte kundle podążały za nami. Ciocia zatrzymał się i powiedziała:
- Wysiadaj dalej niestety musisz iść sama!
Pożegnałam się i ruszyłam przez las do obozu. Psie wycie i ujadanie było słychać coraz bliżej. Zaczęłam biec by jak najszybciej oddalić się od tych zmutowanych psów. Nagle zobaczyłam wynurzającego się za drzewa wielkiego czarnego psa z ogromnymi zębami i łapani zakończonymi długimi pazurami. Zaczął na mnie warczeć i obnażył kły. Szykował się do ataku, gdy mimo bólu w rękach wyciągnęłam magiczny długopis nacisnęłam przycisk i kiedy urósł do wielości miecza cięłam nim psa a ten tak samo jak pani Glue zamienił się kupkę prochu. Ale na jego miejsce pojawiały się kolejne, nie miałam dość sił by wszystkie porozcinać mieczem nawet gdybym to zrobiła, opadłabym z sił i bez wznawiania walki padłabym ofiarą nowo przybyłych kundli. Nagle coś mi zaświtało przecież jestem córką Posejdona wystarczy tylko znaleźć źródło wody i po psach powinno zostać ani śladu. Zaczęłam się nerwowo oglądać wokół siebie, kiedy spostrzegłam oddalony ode mnie o może 15 metrów strumień zaczęłam biec w jego stronę, banda wielkich kundli ruszyła w pogoń za mną. Biegłam najszybciej jak mogłam, gdy dobiegłam obejrzałam się za siebie by sprawdzić gdzie są moi wrogowie. Psy zaczęły podchodzić w moją stronę ostrożnie jakby domyśliły się, co zamierzam zrobić. Popatrzyłam w stronę strumienia, skupiłam cały swój umysł na wodzie w nim płynącą. Woda zaczęła wirować, skupiłam się bardziej by podać jej kierunek ataku. Kiedy tylko pomyślałam gdzie znajdują się psy odwróciłam obolałą rękę w ich stronę a woda ruszyła na nie, pochłonęła je w wszystkie? Gdy opuściłam rękę woda z powrotem wróciła do koryta. Ramiona piekły coraz bardziej, nagle usłyszałam w swojej głowie męski głos:
- Woda da Ci siłę!!!
Posłuchałam, zdjęłam bandaże i zanurzyłam ręce w wodzie a ona zaczęła podnosić się w stronę ran. Chwilę później, po ranach nie zostało ani śladu. Gdy poczułam się lepiej wstałam i ruszyłam dalej. Idąc zauważyłam bramę, na której widniał napis Obóz Półkrwi, odczytanie go dziwnym trafem udało mi się. Doszłam do niej obok rosła wielka sosna na jednej z jej gałęzi wisiał złoty materiał a u jej stóp leżał zwinięty smok. Przeszłam koło niego a on ani drgnął. Zeszłam w dół wzgórza na polanie u jego stóp dzieciaki młodsze, straszę lub nawet w moim wieku pojedynkowały się na miecze albo włócznie. Inne strzelały z łuków, jeździły konno lub też latały na pegazach (skrzydlate konie jakby ktoś nie wiedział). Przeszłam obok nich jakbym dla nich była niewidzialna. Popatrzyłam przed siebie ku mnie biegł chłopak z koźlimi nogami, co mnie już nie dziwiło, bo przed chwilą zabiłam sforę psów za pomocą siły woli i jednego ruchu ręką. Zdyszany dobiegł do mnie i powiedział:
- Ty jesteś Margot?
- Tak to ja.
- Ok. To chodź ze mną.
Poszłam za pół-człowiekiem i pół-kozłem zaprowadził mnie do dużego niebieskiego budynku, który widziałam ze wzgórza. Weszliśmy do środka, w jego wnętrzu stał stół  pingpongowy wokół niego były ustawione krzesła i sofy. Wszystkie były zajęte na każdym siedziała dziewczyna lub chłopak każde z nich różniło się od siebie, ale było coś, co wszystkich łączyło, byli ubrani w pomarańczowe koszuli z nazwą obozu a na szyjach mieli rzemyki każde miło inną ilość mój wzrok padł na blond dziewczynę, która miała ich najwięcej. Jej oczy były szare i bystre niczym sowie. Obok niej siedziało dwóch chłopców jeden chyba był ode mnie młodszy, miał czarne włosy, oliwkową cerę i ciemnobrązowe oczy. Drugi to był chyba mój brat bliźniak Percy, bo miał tak samo jak ja kruczo czarne włosy, niebiesko- zielone oczy. Na jego rzemyku może były tylko trzy paciorki, ale na jednym z nich był niebieski trójząb symbol naszego ojca. Koło stołu stał pół-człowiek, pół-koń, co mnie dalej nie dziwiło.
Ten pół-koń przemówił:
- Witaj! Ty pewnie jesteś Margot?
- Tak nie inaczej!
- Dobrze, więc tak tymczasowo zamieszkasz w domku Hermesa dopóki twój ojciec Cię nie uzna.
Gdy tylko to powiedział, wszyscy zamarli, bo nad moją głową pojawił się znak konkretnie zielony trójząb. Pół-koń przemówił ponownie:
- Jednak jest już po wszystkim i raczej zamieszkasz od razu w domku Posejdona. Percy może pokarzesz siostrze obóz i zaprowadzisz do domku żeby odpoczęła. Ale jeszcze jedno pani Johnson powiedziała mi, że przybędziesz do nas z ranami na ramionach, gdzie one są?
- Nie mam już ich i nie potrzebuje odpoczynku, lepiej by było żeby Percy pokazał mi gdzie jest plac do szermierki, bo mam tyle energii i będzie lepiej jak dam jej upust podczas ćwiczeń.
Ta moja odpowiedź zdziwiła wszystkich, pewnie się zastanawiają skąd się urwałam. Gdy znów przemówił ten pół-koń ( to chyba był Chejron dyrektor obozu, którym wspominała ciocia). Ale zanim to zrobił wtrąciła się dziewczyna o brązowych włosach w jej oczach było widać wściekłość, chyba to była córka Aresa boga wojny wskazywała na to jej potężna budowa i wściekłe spojrzenie:
- Chejronie skoro ta nowa tak się rwie do ćwiczeń to jej potowarzyszę, co?!
- Nie Clarisse? Odpuść! – Wtrącił się mój brat. - Zawsze musisz wyżywać się na nowych!
- Jackson nie mieszaj się to chyba twoja siostra bliźniaczka poradzi sobie, skoro tobie udało się mnie wywinąć od kąpieli w toaletowej wodzie jej zafunduje niezapomniany pojedynek.
- Dobra –powiedziałam. –Ale to ja wybieram jak się będziemy pojedynkować, skoro tak Ci na tym zależy Clarisse!?
Wszyscy w sali zaniemówili, spojrzałam na brata miał strach w oczach. Puściłam do niego oczko i się uśmiechnęłam pocieszająco. Przecież nikt nie wiedział, że ja uczęszczałam na lekcje szermierki od dziecka, potrafię też świetnie jeździć konno i po drugie umiem częściowo zapanować na wodą, ale nie wiem czy ty razem też mi wyjdzie, no cóż podniosłam już rzuconą rękawice.
- Niech tak będzie – powiedziała Clarisse – To wybieraj!
- Chejronie! – Zawołali razem Percy, kozłonóg i blond dziewczyna.
- Skoro, przyjęła wyzwanie, niech tak będzie przy okazji sprawdzimy ile potrafi?
Wszyscy zamilkli, gdy przemówiła córka Aresa:
- Dokonałaś już wyboru?
- Tak, będziemy się pojedynkować na miecze, konno!
- Dobra, może być!
Wszyscy wyszliśmy z budynku, nagle Percy odciągnął mnie na bok i powiedział:
- Wiesz, w co się pakujesz?
- Tak wiem, chce zaryzykować, bo jak to mówią, „kto nie ryzykuje nie jedzie”
- Margot proszę nie, nie wiem, co mnie słyszałaś, ale nie musisz robić równie głupich rzeczy, co ja!
-Ale Percy ja praktycznie nic o tobie nie wiem i nie wiem też, jakie głupie rzeczy zrobiłeś?!
-Co?
-Tak właśnie jest!
- Dobra jak chcesz siostrzyczko, chyba cię nie przekonam!?
- Nie martw się tak nie będzie tak źle!
- Będę się martwić, bo jesteś moją siostrą do cholery, czy tego chcesz czy nie i będę się zamartwiać żeby czasem Clarisse nie zrobiła Ci krzywdy. I PAMIĘTAJ ona jest nie obliczalna! A i jeszcze coś Clarisse słabo radzi sobie, jeśli chodzi o jazdę konną nie ważne czy chodzi o pegaza czy też konia, wykorzystaj to. POWODZENIA! Idź z Groverem da Ci zbroje i miecz!
- Ok., Ale miecz mam swój!
- Jak to?
Wyjęłam długopis i podałam mu go. On nacisnął przycisk i po chwili trzymał w ręce miecz.
- Ja mam taki sam , jedyne czym się różnią to nazwa ale nie czas na to idź się przygotować do pojedynku.   
Poszłam z Groverem (kozłonogiem) po zbroje dla mnie, ubrałam ją. Potem zaprowadził mnie do stajni abym wybrał sobie konia. Było ich pełno, ale ja wybrałam trochę narowistą i energiczną, młodą, karą klacz imieniem Mroczna, Grover powiedział mi, że pegaz Percy ’ego nazywa się Mroczny i nie dziwne, że wybrałam właśnie ją. Gdy ją siodłałam usłyszałam jej głos w mojej głowie (moja kolejna zdolność: gadanie z koniowatymi za pomocą myśli nie dziwne mój ojciec je stworzył z morskiej piany a jednak wiem coś ha):
-Hej, szefowo czas na przejażdżkę, co? 
- Nie nazywaj mnie szefową i to nie będzie miła przejażdżka tylko pojedynek!
-Ok. Zrobię, co w mojej mocy by ci jak najlepiej pomóc, szefowo!
- Dziękuje i przestań mnie tak nazywać!
Zamilkła, wyprowadziłam ją ze stajni i dosiadłam. Grover poprowadził mnie na arenę mini Koloseum gdzie wszyscy się zebrali, zaczęłam się denerwować, gdy w mojej głowie odezwał się znów męski głos:
- Spokojnie dasz radę, skoncentruj się, nie trać równowagi, nie daj się jej sprowokować jak już to ty ją sprowokuj, wtedy zyskasz przewagę i ona nie będzie mogła racjonalnie myśleć, wykorzystaj swoje umiejętności i atuty. Znajdź jej słabe punkty. Wierzę w Ciebie córeczko tak samo jak twój brat i jego przyjaciele. POWODZENIA!
Nie mogłam uwierzyć ten głos należał to mojego taty i to mnie zmotywowało, nagle na arenę wjechała Clarisse miała na sobie zbroje i miecz w ręce, siedziała na gniadym ogierze. Żadna z nas nie miała tarczy. Potem ona zmierzyła mnie wzrokiem, wykorzystałam to i pewna siebie wyciągnęłam swój miecz, który błyszczał w promieniach słońca. Uśmiechnęłam się szyderczo w jej stronę, zaczęła kipieć ze złości. Gdy zabrzmiał gong ruszyła na mnie i z pełną siłą na mnie natarła, sparowałam cios i sama zamachnęłam się na nią tak, aby straciła równowagę i tak się stało. Zachwiała się, ale nie spadła. Pozwoliłam jej mnie ciągle atakować, żeby się zmęczyła i tak się stało zaczęła słabnąć tak samo jak jej ciosy. Wykorzystałam to i natarłam na nią z pełną siłą tak i tym razem się zachwiała i spadła z konia. Żeby wyrównać walkę też zeszłam. Gdy się podniosła zaczęłyśmy wymieniać ciosy. Clarisse słabła z każdy kolejnym ciosem, choć mogłaby mnie z łatwością pokonać ze swoją posturą to ja byłam dla niej za szybka, nie mogła na dążyć za moimi ciosami.  Postanowiłam to już zakończyć, więc wymierzyłam cios tak by ją pozbawić miecza, ale zanim to zrobiłam ona cięła mnie i rozcięła mi ramię, drugim ciosem rozcięła mi udo, potem policzek. Na koniec uderzyła mnie płazem miecza i upadłam. Gdy chciała zadać ostateczny cios, ja przewróciłam nogami tak, że to Clarisse zachwiała się, gdy ona próbowała ustać na nogach, ja wstałam znów wymierzyłam i uderzyłam płazem miecza tak, że Clarisse straciła nie tylko miecz, ale i równowagę. Udała a ja stałam nad nią i delikatnie żeby nie rozciąć szyi przyłożyłam miecz go gardła i powiedziałam:
- Tak Clarisse to był niezapomniany pojedynek!- Uśmiechnęłam się do niej szyderczo, odeszłam chowając miecz. Zabrzmiał gong kończący po nim całe Koloseum zaczęło klaskać i skandować moje imię. Uśmiechnęłam się do widowni, ukłoniłam się, zabrałam Mroczną i wszyłam, a w głowie usłyszałam jej głos:
- Świetna walka, szefowo. Gratuluję!
-Nie udałoby się bez ciebie Mroczna, jako nagrodę wieczorem przyniosę Ci jabłko i 2 kostki cukru, co?
- Tak byłoby świetnie, dziękuje!
Odprowadziłam ją do stajni, rozsiodłałam, pogłaskałam i wyszłam, kiedy nagle w mojej głowie zabrzmiał głos Posejdona:
-Brawo córeczko świetnie się spisałaś, jestem z Ciebie dumny! Gratuluję!
-Dziękuje tato!- Pomyślałam
Z zadumy wyrwał mnie głos Percy ’ego, biegł w moją stronę. Gdy do mnie dobiegł powiedział:
- Gratuluję zwycięstwa! Siostrzyczko to było niesamowite, gdzieś ty się tego nauczyłaś?!
- Na lekcjach szermierki. I jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz braciszku!
Uśmiechnął się do mnie i poprowadził do naszego domku. Musieliśmy przejść przez plaże, kiedy dotarliśmy zobaczyłam średniej wielkości domek o niebieskich ścianach, które były pokryte muszlami obok niego był pomost. Percy wprowadził mnie do środka a tam były dwa łóżka, dwie szafki nocne naprzeciwko szafy wypełnione ubraniami. Podeszłam do mojej i wyciągałam z niej dżinsowe spodnie, obozową koszulkę i kiedy chciałam iść do łazienki, Percy mnie zatrzymał:
-Hej! Zaczekaj może najpierw zajmiemy się ranami- powiedział i wziął miskę, wyszedł, gdy wrócił miał w rękach miskę, ale wypełnioną morską wodą. Postawił ją na szafce, pomógł mi bezboleśnie zdjąć zbroje. Zabrał do ręki gąbkę zamoczył w wodzie a potem delikatnie przejechał nią po moich ranach, które po kontakcie z wodą zaczęły się zabliźniać, tak, że nie pozostał po nich ani śladu. Kiedy było po wszystkim poszłam do łazienki, wzięłam krótki prysznic jak skończyłam ubrałam się w świeżę ciuchy? Mój brat oglądał telewizje na kanapie, gdy wyszłam, dołączyłam do niego. Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi, więc zawołałam:
- Otwarte!
Do domu weszła blond dziewczyna, chłopak, co siedział na zebraniu obok niej i Percy ’ego a razem z nimi dziewczyna o brązowych włosach i miłym uśmiechu. Pierwsza odezwała się blond dziewczyna:
- Hej! Ja jestem Annabeth, córka Ateny. To Nico, syn Hadesa i Silenia córka Afrodyty. A ty jesteś Margot?
Wstałam by się z nimi przywitać:
-Tak, miło mi was poznać!
- Nam też jest miło Cię poznać- odezwała się Silenia.
- Chcieliśmy Ci pogratulować!!!- Powiedział Nico z uśmiechem na twarzy, co mi nie pasowało za do syna Hadesa.
- Dziękuje wam bardzo!
- Ależ nie ma, za co? A tak poza tym masz cudowne, długie włosy!!!- Powiedziała zachwycona Silenia
- Dzięki! Może chcecie do nas dołączyć, urządzimy sobie festiwal filmowy!- Zaproponowałam
- Dobry pomysł, może zbierzemy się po kolacji. Ale najpierw trzeba spytać się Chejrona!?-  Stwierdziła Annabeth
- Dobra pójdę się spytać, jak ja z nim porozmawiam to na pewno się zgodzi!- Powiedziała Silenia i pognała do Wielkiego Domu.
- Za chwile kolacja to, chodźmy już, po niej dowiemy się czy Chejron nam pozwolił!- Odezwał się Percy

Więc wyszliśmy wszyscy na kolację, przy naszym stoliku siedziałam tylko ja i Percy, ponieważ byliśmy podzieleni według domków. Kiedy skończyliśmy poszliśmy do ognia ofiarnego, aby złożyć ofiarę bogom. Gdy wychodziliśmy z pawilonu jadalnego zatrzymała nas Silenia i obwieściła nam, że możemy urządzić wieczór filmowy i spać w domu nr 3. Całą trójką poszliśmy po Annabeth i Nico, po drodze poszliśmy do domku Afrodyty, po rzeczy Sileni dołączył się do nas Charlie, syn Hefajstosa oraz Grover ze swoją dziewczyną Kaliną. Za każdym razem jak kogoś mijaliśmy, ktoś nas zatrzymywał i mi gratulował wgranej. Kiedy doszliśmy do domu nr 3, to przygotowaliśmy wszystko. Potem usadowiliśmy się, ja siedziałam między Percy ’m a Nico, obok niego siedział Charlie i Silenia. Koło Percy ’ego Annabeth, a tuż obok niej Kalina z Groverem. Oglądaliśmy różne filmy od komedii romantycznych przez filmy przygodowe, fantasy i filmy akcji aż po najstraszniejsze horrory. Zabawa była przednia, śmialiśmy się, krzyczeliśmy ze strachu, jedliśmy przekąski, piliśmy cole i gorącą czekoladę. Gdy oglądaliśmy jeden z horrorów ja i reszta dziewczyn ze strachu przytulałyśmy się do chłopaków. Ann do mojego brata, Silenia do Charliego, Kalina do Grovera ja do Nico, może i był ode mnie młodszy, ale czułam się przy nim bezpieczna (spodobał mi się syn Hadesa, kto by pomyślał). W między czasie opowiadaliśmy dowcipy, straszne historie, zabawne przygody z naszego dzieciństwa, krótkie relacje z misji lub z życia w obozie itp. Zasnęliśmy przytuleni do siebie nawzajem chyba około pierwszej rano. To na pewno był  najgorszy i najlepszy dzień mojego życia .

środa, 27 listopada 2013

Przygody Margot córki Posejdona!

 Hej! Piszę swoje historie oparte na książkach Ricka Riordana a dokładnie serii:" Percy Jasckson i Bogowie Olimpijscy" oraz" Olimpijscy Herosi " Serdecznie zapraszam i pierwszy rozdział będzie jutro ;)