czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 6: Pomieszanie z poplątaniem , czyli początek ataków na obóz.

Minęło kilka dni od mojego wypadku , fizycznie czułam się dobrze jak dla mnie wystarczająco aby zacząć już normalnie ćwiczyć ale Chejron , Percy , Nico i reszta uparli się żebym jeszcze odpoczęła może mają rację , jednak od czasu do czasu moja szrama na plecach daje o sobie znać podczas większego wysiłku . Ale ja nie daję za wygraną codziennie biegam , rozciągam się zaczęłam nawet ćwiczyć strzelanie z łuku , nieźle mi to idzie jak na córkę Posejdona haha ... Kiedy poczuję szarpiący ból odpuszczam , bo gdy tylko próbuje nie zwracać na niego uwagi , ten się nasila aż mam czarne plamki przed oczami.Najlepiej czuję się wodzie ona przynosi cudowną ulgę gdybym mogła nie wychodziłam bym z niej. Ze zdrowiem  fizycznym jest lepiej , jeśli chodzi o życie społecznie też nie kuleje od wypadku przybyło mi znajomych ale nikt nie zastąpi mich najlepszych przyjaciół Ann. , Sileni , Charliego , Nico i Jack'a ( do tych dwóch ostatnich mam pewne wahania :) ) A jeśli chodzi o moją psychikę to mam mętlik w głowie po pierwsze ci dwaj ( patrz wyżej) obaj wyznali mi że się im podobam i jak na złość obaj mnie pocałowali i jak tu nie zwariować . Z jednej strony mega przystojny i uroczy syn Afrodyty a z drugiej tajemniczy , mroczny i niezwykle pociągający syn Hadesa. I oto pytanie którego z nich dwóch wolę ? To własnie jest problem N-I-E W-I-E-M ! Po drugie cięgle męczy mnie ta przepowiednia:
Dziecię bogów najstarszych, 
osiągnie lat szesnaście na przekór  
wszelkiej przeszkodzie,
Żywiły na przeciw władzy 
walczyć zaczną,
Mury Olimpu trząść się będą,
Półbóg przez los wyznaczony , 
przez nikogo nieposkromiony,
Jego ręką Olimp będzie obalony
lub
Do pełni władzy przywrócony.
Co ta ma niby znaczyć , tak wiem lepiej nie znać szczegółów dokładnie ale gdybym je poznała , więcej mogłabym rozumieć i właśnie zrobić! Po trzecie i ostatnie kto i kiedy wyruszy na misje?
DOŚĆ!!! Potem o tym teraz może bo jak tylko sobie o tym wszystkim przypomniałam to zaczęła mi chyba głowa dymić UWAGA! MÓJ MÓZG ZARAZ EKSPLODUJE OD NADMIARU DANYCH PIP.... ba bum i po wszystkim moja głowa właśnie wybuchła! Idę sobie teraz plażą kiedy usłyszałam krzyk i ryk potwora . Dziewczyna wołała o pomoc ( dziewczęcy krzyk) Nie miałam pojęcia czy ktoś oprócz mnie ją usłyszał , nie usłyszałam żadnego alarmu lub dźwięku krzątaniny . Chciałam jej pomóc ale nie miałam jak ja byłam na plaży a ona na górze stromego klifu . Nie mogłam się wspiąć raz za wysoko , dwa gdyby pojawił się atak bólu to było by po mnie , ale jak czegoś nie zrobię to będzie po niej! Znów mózg zaczął mi się przegrzewać , nagle mnie olśniło , przecież mogę posłużyć się wodą ! Skupiłam się , a wokół moich nóg zaczęła  wirować woda , kazałam jej ponieść mnie na górę . Na szczęście miałam przy sobie łuk , bo wracałam z treningu łuczniczego , na miecz nie miałam jeszcze dość sił. Pobiegłam w stronę odgłosów . Zobaczyłam dziewczynę o czarnych włosach , próbowała się bronić kijem przed bandą piekielnych ogarów ( znowu one grrr...) Nie mogłam ryzykować bliskiego podejścia , po jak by mnie zobaczyły było by po mnie i nie dałabym rady im uciec z tą moją przeklętą szramą.  Jednak podeszłam na tyle blisko by mieć dobry kąt do strzału. Wycelowałam i padł pierwszy kundel , za każdym razem zmieniałam miejsce wystrzały by nie domyśliły się gdzie jestem. Gdy został już jeden , krzyknęłam do dziewczyny:
- Uciekaj , w stronę bramy ja się nim zajmę. 
Posłuchała , pognała w górę wzgórza poczułam ulgę , gdy znalazła się koło bramy ale zdałam sobie sprawę że krzycząc do niej , wydałam wyrok śmierci na siebie , kundel obrócił się w moją stronę , ruszył na mnie , chciałam uciekać ale zdążył zagrodzić mi drogę ,zamachnął się łapą i zostawił mi na ramieniu głęboki ślad . Zaczęłam się bać , bez dwóch sprawnych rąk nie dam rady zabić kundla za pomocą łuku  , moim jedynym ratunkiem był Skulbaka w mojej kieszeni sięgnęłam i po chwili po wielkim psie została mała kupka prochu.  Postanowiłam że pójdę sprawdzić co z tą dziewczyną , jak byłam już prawie koło bramy usłyszałam wiwaty , spojrzałam w górę a tam herosi wiwatowali na cześć Clarisse , że co? ( WTF!) Dołączyłam do nich mówiąc:
- Hej , coś mnie ominęło?
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na kretynkę , nawet Chejron spojrzał na mnie dziwnie.
- To ty nie wiesz?! A tak w ogóle co ty robisz za  bramą, nie powinnaś tam sobie spacerować,  ciebie też mogły zaatakować!- powiedział Chejron- Zwłaszcza nie w twoim stanie!!!
- Tere fere , już raz je pokonałam i to większą sforę! A tak właściwie czego nie wiem?
- Czego?? Zaraz Ci powiem Jackson, ja uratowałam kolejnego nowicjusza, hehe nie prawda ludzie?
- Ty uratowałaś chyba śnisz , nie żeby mi zależało na większej sławie , a wcale nie zależy po co mi to do szczęścia? W ogóle mi to nie potrzebne i Clarisse upadłaś naprawdę nisko by podkradać cudze sukcesy i zdobywać sławę kosztem wysiłku drugiego?! Co?
- Ja miałabym zdobywać sławę , niby twoim kosztem?? Nie jestem taka?!!!
- Aha do prawdy??
- Tak!!!
- To dlaczego na moim ramieniu jest rana po pazurach jednego z tych kundli , to chyba wystarczający dowód na to że kłamiesz?!!! Co?! I w ogóle nie jesteś ani odrobinę zmęczona , bo na pewno nie zaatakował jej jeden potwór?
- Ja ją uratowałam i koniec i kropka.!
- Nie będę tego dalej słuchać, może uratowana powie nam kto ocalił jej skórę?!
- Dobrze , ale niech ktoś popatrzy Ci ranę. - Odezwał się nagle Chejron.
Podszedł do mnie Mike jeden z synów  Apollina  i w mgnieniu oka zabandażował mi ramię , piekło ale do wytrzymania. Zatem słuchamy:
- Więęc... ja... uratowała mnie..? yyy...- zaczęła mówić uratowana.
- No gadaj no pewnie że ja hehe!!!!
- Ja...yyy...??
- No weź wyduś to z siebie!!!!!
- Clarisse uspokój się!!!- krzyknęłam 
- Tak na prawdę uratowała mnie , dziewczyna z raną na ramieniu. 
- CO!!!!!!!!!! nie kłam!
- Nie kłamię , Kiedy zaczęły mnie otaczać te wielkie psy to zaczęłam krzyczeć : "Pomocy" i chwyciłam jakiś kij żeby się bronić.
Nagle te kundle zaczęły padać jeden za drugim od starzał , strzały padały z różnych kierunków , gdy wszystkie psy w okół mnie rozpadły się w proch , usłyszałam krzyk tej dziewczyny ( wskazała na mnie) :" Uciekaj w stronę bramy!" Posłuchałam , pobiegłam w stronę tej bramy , kiedy byłam już tuż, tuż zauważyłam że jeden z psów jeszcze żyje , ale nie podąża za mną tylko ruszył w stronę krzyku. Potem natknęłam się na drugą dziewczynę ( tu wskazała Clarisse).
- Zatem to tak , Clarisse wstydziła byś się , porozmawiamy sobie w cztery oczy w Wielkim Domu teraz!- powiedział Chejron , wyraźnie zdenerwowany. - Margot zajmij się nową obozowiczką , a reszta do swoich zajęć.- dokończył. Pozostali rozeszli się.
- Choć ze mną. - powiedziałam do nowej.
- Okej.- odpowiedziała i ruszyła za ,mną.
Jak oprowadzałam ją po obozie po kolei,  jak  jeszcze nie dawno mój brat mnie. Postanowiłam poznać ciut bliżej dziewczynę , którą uratowałam.
- Więc , może zaczniemy od początku , jestem Margot , córka Posejdona , a ty?
- Ja...yyy... jestem Jessica i nie wiem kim jest mój boski rodzic.
- Spokojnie , za nie długo się dowiesz , ile masz lat?
- Ja piętnaście.
- Ja też i mam brata bliźniaka , hehe!
- Serio?! Ale masz fajnie!
- Dopóki się nie dowiem kim jest twój rodzic , będziesz pewnie spać w domu Hermesa, po zwiedzaniu cię tam zaprowadzę ale najpierw , przedstawię cię mojemu bratu i moim przyjaciołom. Ruszyłyśmy w stronę domu Posejdona, brnęłyśmy przez piasek,jak byłyśmy na miejscu , weszłyśmy do środka, Percy , Nico i reszta mojej kochanej zwariowanej ekipy siedziała przed telewizorem. Postanowiła przerwać ich błogi spokój:
- Hej! Patrzcie kogo wam przyprowadziłam.
- Hej. - powiedziała nieśmiało Jessica.
- Hej!! - przywitała ją bardzo radośnie Silenia.
Pozostali ruszyli tyłki z kanapy i dołączyli to komitetu powitalnego , nawet pochmurny zazwyczaj Nico , powitał nową , przyjaźnie. 
- Choć przedstawię ci wszystkich, ten chłopak z kruczo czarnymi włosami i "morskimi" oczami to mój brat , Percy , ten ciut niższy i jaśniejszą skórą to Nico , syn Hadesa, ta wprost przeurocza dziewczyna co powitała cię tak radośnie to Silenia, córka Afrodyty , koło niej ta blondynka to Annabeth , córka Ateny , ten najwyższy chłopak to Charlie syn , Hefajstosa. 
-Hej! - przywitali ją wszyscy chórkiem.
- Moja kochana , ekipo to jest Jessica jeszcze nie uznana , nowo przybyła.
- Może do nas dołączysz , własnie oglądamy fajny film , potem Annabeth i reszta jak będą wracać odprowadzą cię do domu Hermesa, ok?- Zaproponował Percy.
- Z przyjemnością! - Po tej propozycji od razu się rozpromieniała, wszyscy zajęliśmy wygodne miejsca , zrobiła jeszcze popcorn. 
Zapowiadał się bardzo ciekawy wieczór, może nasza ekipa powiększy się  o jednego członka. 
Ale nasz błogi spokój przewał dźwięk konchy , oznaczający nagłe zebranie... 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 5 Syn Hadesa kontra Syn Afrodyty

Najcudowniejszy moment w moim życiu został okrutnie przerwany przez Clarisse. Weszła do pokoju nie pukając , trzasnęła drzwiami tak mocno że aż szyby mało co nie pękły. Chciałam ją zapytać po co przyszła ale Nico mnie ubiegł:
- Clarisse po co przyszłaś?
- Nie twój interes Di Angelo i weź zabierz swój tyłek stąd!
- Nie , Clarisse nie ruszę swojego tyłka stąd.
- Dlaczego?
- To nie twój interes Clarisse!
- Jak zaraz się stąd nie ruszysz , to za chwilę cię stąd wyniosą!
- Clarisse , zamknij się głowa mnie boli i jak przyszłaś tu tylko po to żeby jeszcze bardziej mnie dobić to lepiej stąd wyjdź i  nie chcę z tobą gadać!- krzyknęłam a Clarisse od razu zmieniła ton głosu jakby nagle zauważyła że jestem w tym pokoju.
- Dobra, Nico proszę możesz wyjść chciałabym porozmawiać z Margot w cztery oczy.- powiedziała to tak delikatnym głosem ,że było to do niej nie podobne.
- Ok, wyjdę ale Clarisse nic nie kombinuj. - powiedział , wstając pocałował mnie w czoło , nie zważając na córkę Aresa wyszedł.
- Margot , słuchaj chciałam Cię przeprosić trochę mnie poniosło , przepraszam my dzieci Aresa jesteśmy jeszcze bardziej pobudliwe niż inni. Łatwiej wpadamy w furię i zazwyczaj kończy się to wypadkiem. Jeszcze raz przepraszam.
- Clarisse słuchaj nie jestem pewna co do twoich przeprosin , nie wiem czy są szczere , czy tylko próbujesz mnie przekonać że nie zrobiłaś tego celowo i teraz zwalasz to na swoje pochodzenie a jeszcze nie dawno broniłaś swojego ojca?!
- Prawda jest taka że chciałam ci dać nauczkę ale zapomniałam że ty jesteś innej budowy niż ja i takie uderzenie może spowodować coś więcej niż tylko ranę. Zapomniałam o tym , sorry , wiem to żadne wytłumaczenie.
- Dobra , dobra wybaczę ci to ale nie próbuj kolejny raz obrazić mojego brata a będziesz tego słono kosztować. To co rozejm?
- Tak, rozejm na razie dopóki obie jesteśmy uziemione , haha.
- Ach to tak , pogrywasz?
- Trochę , tak , trochę nie?
- Dobra zawieszenie broni do odwołania.
Jak skończyłyśmy rozmawiać do pokoju weszła Silenia i Jane. Jane to córka Apolla jak się nie mylę ma długie brązowe włosy i zielone oczy. Ubrana była w obozowy podkoszulek , szorty i w ręce trzymała apteczkę. Podeszła do mnie i zaczęła mnie odczepiać od kroplówki jak skończyła powiedziała:
- Możesz już wstać ale się nie przemęczaj.- dokończyła i wyszła a razem z nią Clarisse.
- Jak się czujesz?- spytała Silenia.
- Nawet dobrze.
Opuściłam nogi , wstałam powoli by znowu nie wywołać ostrego bólu. Przeciągnęłam się ostrożnie , ruszyłam  w stronę drzwi Silenia szła obok mnie bym czasem nie osunęłam bym się na ziemię,
Kiedy wyszłyśmy z Wielkiego Domu , znów zleciał się sznur dzieciaków , które gratulowały mi 2 zwycięstwa i pytały się jak się czyje. Jak już pozwolili nam przejść spotkaliśmy po drodze Charliego oboje odprowadzili mnie do domku nr 3. Gdy mnie zostawili , postanowiłam że pójdę popływać więc po przebraniu się w strój kąpielowy ruszyłam wzdłuż pomostu . Jak stałam na jego krawędzi , ktoś nagle się odezwał a ja przestraszona runęłam do wody. Kiedy się wynurzyłam i spojrzałam na pomost , na nim stał  Jack ten syn Afrodyty:
- Hej , widzę że postanowiłaś zażyć energetycznej kąpieli w morzu , co?
- Hej , tak na to wygląda a ty po co tu przyszedłeś?
Zanim odpowiedział  położył się na pomoście jak wcześniej Nico i spojrzał mi w oczy:
- Ja przyszedłem zapytać jak tam twoje plecy i pogratulować ci wygranej w pojedynku i w bitwie o sztandar.
- Aha tylko po to przyszedłeś?
- Mniej ,więcej tak a co?
- A tak pytam , bo chyba tak przystojny syn Afrodyty , pofatygował się tu do mnie by spytać jak tam moje plecy i żeby mi pogratulować , czy coś jeszcze kryje się za tymi odwiedzinami?- wykrakałam , on nic nie mówiąc pochylił się i mnie pocałował. Jak się odsunął , miał rumieńce na twarzy ( ja chyba drugi raz przeżywam tą samą scenę tylko z udziałem innego chłopaka , what?). Nagle spytałam:
- Za co to?
- Tak , na szczęście.
- Na pewno?
- Chyba tak , a może nie ?
- No , to zdecyduj się?
- Jednak i na szczęście i za coś jeszcze!?
- To za co?
- Za to , że po prostu jesteś cała i zdrowa i ...
- I co?
- Podobasz mi się  , Margot - i tym momencie mnie zatkało , podobałam się dwóm chłopakom Jack'owi  i Nico'wi , teraz mam problem który z nich mi się podoba a to mało powiedziane , którego nich darze większym uczuciem. Ale jedno wiem na pewno , najpierw muszę ich obu lepiej poznać , bardziej się z nimi zaprzyjaźnić abym mogła podjąć właściwą decyzję , nagle w moich myślach usłyszałam damski głos:
- Masz dobre podejście do uczuć , córko Posejdona. Nie chcesz żadnego z nich skrzywdzić  i oni obaj też chcą dla ciebie jak najlepiej i nie chcą żebyś cierpiała. Masz czas i gdy będziesz miała podjąć decyzję POSŁUCHAJ GŁOSU SERCA!
To chyba była Afrodyta i najważniejsze co usłyszałam to że w chwili wyboru mam posłuchać serca.
Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Jacka :
- Gdzieś , ty odpłynęła?
- Ja nigdzie  , haha .
Schmurniałam , zaczęłam się zastanawiać co mam mu powiedzieć i co mam powiedzieć Nico.
Na podjęcie decyzji mam czas , jak na razie obaj są tyko moimi przyjaciółmi. Co będzie dalej nie wiem?

( kogut symbol Hadesa ;) ) 

Trochę krótki , ale brakło mi weny! ;)
Margot   
  

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 4 Serce a Rozum?

Obudziłam się  rano , bo za oknem słońce już wzeszło. Leżałam na łóżku , chyba podpięta do kroplówki , leżałam patrząc się w sufit to nie był domek nr 3 ale jeden z pokoi w Wielkim Domu. Gdy chciałam się podnieść poczułam straszny ból pleców i tępy ból głowy. Tak bolało że aż znów opadłam na poduszkę i w tym samym momencie zauważyłam że Percy śpi obok siedząc na stołku opierając się o moje łóżko. Poniosłam rękę by dotknąć jego włosów , głaskałam go po głowie jakiś czas , gdy do pokoju weszła Annabeth:
-Ooo...Margot nie wiesz jak się cieszę że już się obudziłaś.- powiedziała szeptem by nie obudzić mojego brata.
- Ann co się stało?- spytałam obolała.
- Nie pamiętasz?- zapytała zaskoczona.
- Nie za bardzo.
- Więc tak, walczyłaś z Clarisse , jak wygrałaś pojedynek i chciałaś pomóc jej wstać , ona odmówiła. Ty odeszłaś kawałek. Zaatakowała cię od tyłu,  rozcięła ci plecy i uderzyła kijem od włóczni prosto w tył głowy i wtedy upadłaś i straciłaś przytomność na 4 dni.
- Przez 4 dni nie było ze mną kontaktu?!
- Tak , ale już się obudziłaś i jest wszystko dobrze: rana na policzku , ramieniu, udzie oraz klatce piersiowej  zagoiła się całkowicie jak , Percy zabliźnił je za pomocą wody. Po ranie na plecach została blizna ale na szczęście  praktycznie nie widoczna ale na początku podczas większego wysiłku może dać się we znaki wrącym bólem. Z czasem powinien ból się zmniejszyć albo całkiem ustać. Bo został naruszony  rdzeń kręgowy ale to nic poważnego. Przez parę dni nie możesz się  nadwyrężać. Percy zapewne tego dopilnuje żebyś się nie przemęczała , ja i reszta ekipy też będziemy tego pilnować.- nie skończyła bo jej przerwałam:
-Ann , a poza tym to wygraliśmy?
- Tak , gdybyś nie kazała Percy'emu biec dalej , nie zdążylibyście podać Nico sztandaru na czas , bo czerwonym też udało się zdobyć nasz sztandar , ale oni nie mieli w drużynie trzeźwo myślącej córki Posejdona  i jej szybko biegającego brata oraz potrafiącego się przemieszczać cieniem syna Hadesa.
- Nie zapominaj o sobie Ann przecież to ty wszystko wymyśliłaś!
- Margot , może ja wszystko wymyśliłam ale podczas bitwy liczy się też spokój, opanowanie i zdolność jasnego myślenia , szybkiego działania , daru przekonywania innych , dowodzenia , umiejętność myślenia o dobru ogółu to wszystko to powinna mieć każda jednostka w grupie bo gdyby nagle trzeba było coś zmienić ta jednostka powinna umieć zadziałać i wpłynąć na działania i moralność reszty drużyny. Aby grupa była zwarta i gotowa do działania. I ty te wszystkie cechy posiadasz , ja i Chejron obserwowaliśmy cię z boku , jakby co? Ale ty poradziłaś sobie śpiewająco.
- Ale Annabeth , ja tylko chciałam dać Percy'emu szansę ucieczki i odwrócić uwagę Clarisse nic więcej!
- I to właśnie pozwoliło nam wygrać. Ty podejmując walkę z córką Aresa , pozwoliłaś Percy'emu do biec na czas do Nico , zwróciłaś uwagę pozostałych na siebie głośnym pojedynkiem , wszyscy popędzili sprawdzić co się dzieje i nikt nie zwrócił uwagi najpierw na Percy'ego a potem na Nico. Jak czerwoni zauważyli że muszą ruszać już było za późno. Jedyne co mogło się lepiej skończyć to własnie twój pojedynek  z Clarisse.
- No i ! Mogło się skończyć o wiele gorzej!
- Nie przejmujesz się tym co ci się stało?
- Oczywiście że się przejmuje ale przecież , nie jest ze mną tak źle , żebym musiała do końca życia być kaleką , puki mi to nie grozi nie będę się nad sobą użalać.
- Takiej optymistki jeszcze nie mieliśmy w obozie , no może poza Silenią.
- Ach tak czyli w tym obozie są tylko pesymiści i realiści co?
- Humor , nigdy cię nie opuszcza?
- Żebyś wiedziała , nie można ciągle chodzić nadąsanym lub pochmurnym , trzeba czasem się pośmiać , na przykład my na naszym pierwszym festiwalu filmowym , śmialiśmy się praktycznie co chwile!
- Tak , to prawda dawno się tak nie uśmiałam i pytałam Chejrona , pozwolił nam na kolejne spotkanie i powiedział że takie zabawy zbliżają.
- Tak to prawda. Haha
Śmiałyśmy się tak bardzo że aż obudziłyśmy Percy'ego:
- Ej, tu się próbuje spać!
- Ej , nie widziałeś kozy mej?
- Co?
- Co , pstro wstawaj leniu!- powiedziałam i zaczęłam go szturchać.
- Margot przestań! - nie ustępowałam a Ann chichotała pod nosem.
- Co przestać?
- Przestań mnie szturchać , chce jeszcze po pospać!
- Nie , nie pośpisz sobie puki , ja nie śpię!
- Proszę , bardzo proszę , daj mi spokój!
- Nie , mój mały , słodki , braciszku!
- Dobra , nie jestem mały , słodki tak i proszę przestań!
- Nie mój mały glonomóżdzku!
- Ej , ty też zaczynasz?
- Ale z czym ?
- Ty już dobrze wiesz z czym?
- Nie , nie wiem może odglonujesz mój mózg , co?
- Przestań się ze mnie nabijać!
- Ja się wcale nie nabijam tylko chce żebyś oczyścił mój mózg z glonów!?
- Haha , bardzo  śmieszne!
- Żebyś , wiedział że tak , Haha...
- Przestań!
- Ale co?
- Eh , ale ty jesteś upierdliwa!
- Wcale że nie!
- Własnie , że tak?
- Percy , wiesz że Ann tu jest wszystko słyszy i chichocze?!
- Co?!- zaskoczony , zarumienił się.
- Haha , Percy zakochał się Annabeth  , jakie to słodkie!- powiedziałam , uśmiechając się i robiąc słodkie oczka.
Nagle odezwała się Ann :
- Percy , przecież ona specjalnie Cię , denerwowała by zwrócić na siebie twoją uwagę!
- Ale po co?
- Percy twoja siostra odzyskała przytomność!- krzyknęła.
- Ah , Margot przepraszam zawsze tak mam jak ktoś mnie nagle obudzi.
- Percy nic się nie stało! - nie zwrócił uwagi na moją odpowiedź , tylko usiadł na łóżku  , mówiąc:
- Ann , mam prośbę mogłabyś wyjść?
- Tak.- odpowiedziała i wyszła.
- Margot zapamiętaj jedno , nigdy  nie karz mi cię zostawiać samej nawet jak jesteś w obozie , dotarło.
- Percy , czy ty się o mnie zamartwiasz ?
- Tak, moja mała , urocza , niegrzeczna i głupiutka siostrzyczko!- powiedział słodkim głosem.
- Braciszku , nie jestem zaraz taka mała mam pond 1,70 wzrostu  , urocza skoro tak uważasz , niegrzeczna może i zacznij się przyzwyczajać. Głupia też nie jestem!
- Wiem , wiem kochana!- mówił do mnie tak uroczym głosem , że zaczęła podejrzewać iż szykują się gorsze nowiny.
- Percy nie mdlij mi oczu , tylko mów co się dzieje? Czy jak byłam nieprzytomna to na spotkaniu rozmawialiście o przepowiedni , nie mów mi że idziesz na kolejną misje , a mnie zostawisz tu w obozie?
- Margot , ja...
- Co?!- powiedziałam  wściekłym głosem.
-  Ja, ja nie chciałem żebyś szła , bo nie chcę żeby coś ci się stało, rozumiesz , nie po to mam się tobą opiekować , żeby zaraz cię stracić , już raz prawie straciłem naszą mamę , podczas 2 misji myślałem że straciłem naszego przybranego brata i Annabeth. Na 3 misji dałem mantikorze uprowadzić Ann. , przeze mnie Nico stracił siostrę! Ja nie chcę znów i tym razem mieć na sumieniu kogoś mi bliskiego , nie chcę tak jak Nico płakać  po stracie bliskiej mi osoby. Ja chcę żebyś była bezpieczna , nie chce się narażać , jak pozostałych . Jesteś dla mnie zbyt ważna! Proszę zrozum! Kocham Cię siostrzyczko , ponad życie i oddałbym za Ciebie , swoje!- powiedział przez łzy , chwytając obiema rękami moją twarz. Popatrzył na mnie szklącymi się od łez , niebiesko-zielonymi oczami. Było mi go żal , rozumiałam chce się mną zaopiekować. Ale patrząc w te oczy , nie mogłam mu się sprzeciwić ale:
- Braciszku, wiem że Ci na mnie zależy , że chcesz mną się opiekować , że się o mnie martwisz ale zrozum nie możesz mnie trzymać tu , jak psa przy budzie. Zrozum też to , jak ja będę się czuć jeśli okaże się że tobie coś się stało lub nie żyjesz. Chcesz iść na misje ryzykować dla mnie , a pomyślałeś o tym , że mnie też na tobie zależy , też cię kocham i nie chcę cię stracić. Nie po to Cię zyskałam , żeby cię zaraz stracić.
Te słowa do powiedzenia były trudne dla mnie , a dla niego do zrozumienia. Chciałam by pojął fakt że nie tylko on chce dbać o mnie ale i ja o niego , bo jesteśmy rodzeństwem i do tego bliźniętami do cholery!
On puścił moją twarz i chciał wyjść , powstrzymam go łapiąc go za rękę. Mimo bólu dźwignęłam się i go do siebie przytuliłam. Percy objął mnie w pasie , przytulił głowę do mojego ramienia. Ja zaczęłam głaskać go po włosach, pocałowałam  go w czoło. Jedną ręką odchyliłam jego głowę i jeszcze raz spojrzałam  w jego oczy. Było widać w nich smutek , zatroskanie i zmartwienie. Nie chciałam kazać mu  zmienić zdanie , tylko żeby zrozumiał że ja też nie chcę go stracić:
- Percy, braciszku ja po prostu nie chcę Cię stracić!- I sama się rozpłakałam , przytulając się do niego mocniej , mimo nasilającego się bólu , powiedziałam  mu do ucha:
- Kocham Cię , braciszku i nie pozwolę by ktokolwiek , cię skrzywdził , rozumiesz!
Odchyliłam głowę , patrzył na mnie ale w jego oczach , nie było już smutku i zmartwienia , tylko zostało zatroskanie i pojawiła się ulga. Uśmiechnął się lekko i pochylił się do mnie i szepnął mi do ucha:
- Ja Ciebie też , kocham i też nigdy nie pozwolę skrzywdzić.
Ból stał się tak silny , że musiałam się położyć. Jak opadłam na łóżko , Percy dotknął mojego czoła , dalej się lekko uśmiechał teraz to mnie pocałował w czoło. Kiedy się podniósł , spytałam:
- A Chejron się zgodził ?
- Tak właściwie to nie do puki nie wyzdrowiejesz, ale chciał jeszcze posłać Clarisse. Jakby Ann się nie wtrąciła to ona by wyruszyła nawet i dziś. Annabeth przekonała go by się wstrzymał , aż ty wyzdrowiejesz , ponieważ  w przepowiedni chodzi o dziecko jednego z najstarszych bogów. Czyli o mnie , ciebie lub Nico tylko że Nico ma jeszcze do 16 dwa lata. Prędzej jedno z nas.
- Możliwe , że nie musi chodzić tylko o jedno z nas , może też chodzić o naszą 2 , bo jesteśmy bliźniętami. Wyrocznia mogła pominąć ten fakt , przecież do nie dawna nikt o mnie nie wiedział i nikt nie podejrzewał, że Posejdon będzie miał dwoje dzieci!
- To jest też prawda.
- A co z Clarisse?
- Ach , tak została ukarana , musi sprzątać stajnie pegazów i koni , za nas i zakaz brania udziału w bitwach o sztandar , wyścigach rydwanów do odwołania oraz ma zakaz zbliżania się do Ciebie na odległość mniejszą niż 10 metrów!
- Serio , zakaz zbliżania się? Dlaczego?
- Zrobiła ci krzywdę specjalnie! I na pewno oberwie tak solidnie ode mnie , że już nigdy nawet nie pomyśli o tym ,że zrobi ci cokolwiek!
- A co robimy z misją?
- A chrzanić reguły o 3 osobowych grupach pójdziemy w czworo a nawet w pięcioro.
- Ok, czyli?
- Ja , ty , Annabeth , Grover oraz Rachel.
- Aha , a kto to ta Rachel , a podobasz się jej?
- Rachel to ta rudowłosa dziewczyna z twojego snu , i nie wiem czy się jej podobam?!
- Eh, myślałam , że tak bo chyba kilka dziewczyn nie tylko od Afrodyty ma na ciebie chrapkę , braciszku!
- Ej, przestań!
- No , co gapią się na ciebie nie tylko na treningu , jak czasem na nie spojrzę to jakby pożerały Cie wzrokiem!
- Na prawdę?
- Coś taki zdziwiony?
- Bo nigdy dziewczyny się mną nie interesowały?
- Haha , bardzo zabawne , braciszku! Po pierwsze chłopak przystojny , zdarza się rzadko , po drugie masz już na kacie aż 3 udane misje i szykujesz się na 4!
- Ja , przystojny nie rozśmieszaj mnie siostrzyczko!
- Tak to prawda!
-  Wcale nie!
- Własnie , że tak! I  ja jestem Margot i jestem siostrą najbardziej niesamowitego faceta na świecie , Percy'ego Jacksona , syna boga mórz! Jeśli ktoś to zakwestionuje , to mimo mojej szramy na plecach , pokiereszuje mu kości!- wydarłam się tak głośno , że przechodzące obok okna córki Afrodyty , aż obejrzały się na nas. Percy się zarumienił i zasłonił mi usta ręką , żebym nie wykrzyczała czasem czegoś jeszcze. Córki bogini miłości , zatrzepotały zalotnie rzęsami , zrobiły słodkie oczka i posłały po buziaku do mojego brata. Potem sobie poszły. Kiedy Percy zdjął mi rękę z ust, powiedziałam:
- Aha, a jednak miałam rację, haha!
- Ej , wcale !
- Percy , przestań zaprzeczać , przecież jesteś jedynym facetem , oprócz Nico , który jest synem boga z wielkiej trójki i jako jedyny masz niebiesko-zielone oczy i czarne włosy .
- No i ?
- Eh , ale ty jesteś niemożliwy , nie będę ci dalej tego tłumaczyć! - Powiedziałam i w tym samym momencie do pokoju wszedł Nico:
- Hej! Jak się czujesz?
- Ja , lepiej choć plecy dają się we znaki.
Percy spojrzał na mnie , posłałam mu spojrzenie po , którym powinien wyjść i tak się stało, mój brat zostawił mnie sam na sam z synem Hadesa.
- To dobrze , że się lepiej czujesz!
- Słuchaj mam pytanie.- postanowiłam że go zapytam o nasz ostatni pocałunek.
- No , słucham.-odpowiedział siadając obok mnie na łóżku.
- Więc , tak pamiętasz jak na pomoście?- gdy to powiedziałam , zarumienił się , chciał uciec ale nie pozwoliłam mu na to , złapałam go za rękę. Znów usiadł obok mnie i spytał:
- Czemu o to pytasz?
- Chce wiedzieć , za co to?
- Ja , ja ...
- Spokojnie , przecież cię nie ugryzę.
- Dobra, podobasz mi się , ok.- powiedział przygryzając wargę. Wyglądał , przy tym tak niewinnie , jak zagubiony kociak.
- Ja , ci się podobam , ale w tym obozie są od mnie ładniejsze!
- Ale ,z nich wszystkich ty podobasz mi się najbardziej.
Nie odpowiedziałam , a on przybliżył się do mnie i powiedział:
- Możesz zamknąć oczy? - i znów nie odpowiedziałam i wykonałam polecenie. Choć go nie widziałam , czułam że jest blisko bo czułam na twarzy jego oddech. Potem poczułam przyjemne ciepło na swoich ustach. Nico mnie pocałował , znowu. Nie odsunęłam się , chciałam czuć to przyjemne ciepło jak najdłużej. Była to najcudowniejsza chwila w moim życiu , chciałam by trwała wiecznie , ale jak na złość do pokoju musiała wejść Clarisse.


Mam nadzieje , że się spodoba! 
Margot  





niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 3 Zemsta Córki Aresa

Wczorajszy sen był straszny , na samą myśl o nim po plecach przebiegły mi ciarki. Było chyba ledwie po 8.00 rano kiedy się obudziłam , od tego snu byłam cała mokra od potu , a w głowie dalej szumiały mi słowa kolejnej przepowiedni. Percy opowiadał mi już o poprzednich , które zdążyły się już spełnić , opowiadał mi też o swoich misjach . Podziwiam mojego brata , jest taki odważny i stawia dobro innych ponad własne. Też bym tak chciała. Mnie wszyscy gratulowali wygranego pojedynku z Clarisse , a mojemu bratu trzech udanych misji. Zawsze miałam pod górkę w życiu ale teraz będę siostrą najsławniejszego herosa tej ery , Percy'ego Jacksona. Będę resztę życia siedzieć w obozie , bezczynnie kiedy mój brat będzie nadstawiał  karku dla całego świata , ja Margot zamiast iść i mu pomóc będę się dziecinne przekomarzać z córką Aresa. Zamiast wziąć się w garść. Może łatwiej będzie iść tam w świat stawiać opór złu , dać się zabić   i przysporzyć cierpienia bratu po mojej śmierci. Oba rozwiązania są beznadziejnie , z jednej strony będę żyć , nic nie wskóram w sprawie ocalenia świata, bo mój brat znów weźmie odpowiedzialność związaną z przepowiednią na siebie i drugie wezmę ciężar przepowiedni na siebie i zamiast pomóc Olimpowi zapewne znając mnie zniszczę go aż do fundamentów. Zawsze przyciągałam na siebie kłopoty a tu jest mowa o Olimpie i całym świecie. Jak do cholery mam wymyślić  rozwiązanie nie jestem przecież córką Ateny jak Annabeth. Własnie może Ann mi pomoże powiem jej co mi się przyśniło i może oświeci swoją mądrością mój zieleniały od glonów mózg. Ale został jeszcze jeden problem czy mówić o tym Percy'emu ?! Jest przecież moim bratem powinien wiedzieć , a może on miał podobny sen? Wstałam , odświeżyłam , ubrałam był jeszcze czas do śniadania , więc postanowiłam że pójdę na spacer , kiedy obudził się Percy:
- Hej siostrzyczko! Coś tak wcześnie wstała?
- Tak jakoś,  wstałam i idę teraz na spacer!
- Czekaj ubiorę się i pójdę z tobą , co?
- Dobra.
Gdy się zgodziłam wystrzelił z pod kołdry jak oparzony i pognał prosto do łazienki zabierając ze sobą ubrania. Po 20 minutach był gotowy. Wyszliśmy i ruszyliśmy  wzdłuż plaży. Postanowiłam , że teraz powiem mu o moim śnie , a potem razem pogadamy o nim z Ann . Zaczęłam:
-Percy słuchaj , muszę Ci o czymś powiedzieć!
- No, słucham.
- Więc tak wczoraj w nocy miałam sen był w nim ciemny tunel , rudowłosa dziewczyna , zrujnowany , palący się obóz  i  Empire Stays Billings u stóp którego toczyła się bitwa między półbogami a potworami i na końcu jakiś facet wypowiedział te słowa:
Dziecię bogów najstarszych, 
osiągnie lat szesnaście na przekór  
wszelkiej przeszkodzie,
Żywiły na przeciw władzy 
walczyć zaczną,
Mury Olimpu trząść się będą,
Półbóg przez los wyznaczony , 
przez nikogo nieposkromiony,
Jego ręką Olimp będzie obalony
lub
Do pełni władzy przywrócony.
Jak skończyłam , Percy popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami i pociągnął mnie za rękę zmuszając do biegu, mówiąc:
- Choć szybko, musimy powiedzieć o tym Chejronowi. 
Biegliśmy wzdłuż plaży , potem między domkami , kiedy dotarliśmy , wpadliśmy do Wielkiego Domu jak burza. Chejron przestraszony , spytał:
- Co się stało?
- Zatem Chejronie  , Margot miła wczoraj proroczy sen. - powiedział zdyszany Percy.
- Margot opowiedz mi o tym śnie?
Powtórzyłam Chejronowi to samo co powiedziałam bratu. Nagle centaur przemówił:
- Margot , te słowa to słowa kolejnej przepowiedni i niepokoją mnie też te obrazy , które widziałaś w tym śnie.
- Chejronie, ta rudowłosa dziewczyna to pewnie Rachel , ta śmiertelniczka co potrafi widzieć przez mgłę.
Mam do niej numer jak coś?- wtrącił się Percy.
- Dobrze , ale po kolacji zrobimy zebranie i zdecydujemy co dalej robić, a teraz idźcie.  
Wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę pawilonu bo z jakieś 5 minut miało zacząć się śniadanie.
Weszliśmy do pawilonu , napełniliśmy talerze i usieliśmy przy stoliku Posejdona , jedliśmy w milczeniu. W tym czasie zaczęła schodzić reszta obozowiczów. Jak skończyliśmy jeść , poszliśmy pojeździć konno i przy okazji poćwiczyć szermierkę. Ja siedziałam na Mrocznej , a Percy na myszatym ogierze o imieniu Eragon . Pojedynkowaliśmy się tak przez ponad 3 godziny z 15 minutowymi przerwami. Po wszystkim rozsiodłaliśmy konie i wyszczotkowaliśmy. Kiedy wracaliśmy , oczywiście musieliśmy spotkać Clarisse:
- Siema , Jackson i jego siostro! - powiedziała córka Aresa z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Cześć Clarisse i tak w ogóle ja mam imię!
- Ach tak , jak to szło Markot, Marśrot , Mar... - nie skończyła.
- Margot , tak trudno zapamiętać może ja też nagle zapomnę twoje imię. Czekaj , możesz mi przypomnieć jak się nazywasz? Albo zaraz , ty jesteś Clara, Clarisa , Carla , czy może ...- miałam kończyć , gdy : 
- Zamknij się Jackson , albo przerobię Cię na naleśnik , zanim jeszcze rozpocznie się bitwa o sztandar. - odpowiedziała wściekła Clarisse.
- Jak sobie , życzysz no to dawaj.- powiedziałam 
Clarisse rzuciła się na mnie ale udało mi się w odpowiednim momencie odsunąć i podstawiłam jej nogę ( tak wiem jestem okrutna , uwaga , uwaga nadjeżdża wredna córka Posejdona haha). Córka Aresa z impetem przywaliła głową o ziemię. Gdy się podniosła spojrzała na mnie z jeszcze większą wściekłością i powiedziała:
- Teraz to na pewno oberwiesz tak solidnie że będziesz mnie błagać na kolanach o litość i wybaczenie.
- Ani mi się śni ciebie błagać o wybaczenie , o litość może ciut szybciej ale wybaczenie możesz pomarzyć.- powiedziałam stanowczym głosem uśmiechając  się do mniej szyderczo.
- Jesteś tego pewna Jackson , zmieszam Cię dziś z błotem i radziłam bym Ci zmienić zdanie , albo ...
- Albo co po ćwiartujesz mnie na kawałki i rzucisz na pożarcie piekielnym ogarom?
- Żebyś wiedziała , że tak zrobię!
- Aha chyba prędzej umrę ze starości niż ty cokolwiek mi robisz , bo gdyby to była prawda dawno byłabym martwa , chyba że jesteś za słaba!!!
-Coś ty powiedziała ja za słaba. Ja jestem córką Aresa! Boga wojny , jednego z najokrutniejszych.
- Tak , tak doprawdy jakoś nie wierze , może twój ojciec budzi we mnie grozę , ale ty wcale. Ale jak już jesteśmy przy temacie twojego taty , to mój brat wyzwał go na pojedynek i wygrał albo twój tato...- nie skończyłam bo Clarisse się wtrąciła:
- Jak śmiesz obrażać imię mojego ojca , wcale się nie poddał tylko uznał że nie będzie walczył z takim chuderlakiem jak twój brat.
- Ach tak , skoro tak bronisz swego ojca to pewnie się poddał , bo gdyby to nie była prawda , nie musiałabyś Go tłumaczyć! Po drugie nie chciałam tego mówić chciałam powiedzieć , że Ares przełożył ciąg dalszy walki na później. To ty powiedziałaś o tym że Ares się poddał.
- Wcale nie !!!
- Własnie, że tak i jeszcze jedno , jak jeszcze raz nazwiesz mojego brata  chuderlakiem to Ciebie będą pożerać piekielne ogary.- powiedziałam wbijając w nią moje wściekłe spojrzenie.
- Twój brat to nie tylko chuderlak ale i łajza i  maminsynek oraz pan synalek Posejdona co podaje mu się wszystko na srebrnej tacy , a ty jesteś jego  łajzowtą  siostrzyczką.
Myślałam że zaraz na serio ja pokroje na kawałki i rzucę piekielnym ogarom na obiad ale przypomniałam sobie co mówił tata żebym nie dała jej się sprowokować. I tak robiłam:
- Słuchaj Clarisse mów sobie co chcesz ja mam to gdzieś co ty o mnie lub Percy'm uważasz bo twoje zdanie dla mnie jest nic nie warte i nie obchodzi mnie co z tym zrobisz? Ja się tym przejmować nie będę! A jeśli chodzi o moje porachunki z tobą nie będę i wyrównywać, nie będę zniżać się do twojego poziomu , bo dla mnie osoba załatwiająca wszystko przemocą tak na prawdę jest nikim i jest słaba bo nie potrafi oprzeć się bluźnierstwom innych , nie reagując na nie. Jak się chcesz do tych ludzi zaliczać proszę bardzo, rób jak chcesz to twoje życie , ja do niego wtrącać się nie będę. Może masz trochę oleju w głowie i coś z tym zrobisz, bo jak na moje oko nie wyglądasz na głupią tylko zaplątaną w swoje własne sidła. I jeszcze jedno ja nic nie mam do Ciebie , twojego rodzeństwa ani tym bardziej ojca.
Jak skończyłam Clarisse chciała mnie uderzyć pięścią w twarz ale się powstrzymała i nic nie mówiąc poszła sobie. Percy stał cały czas i nic się nie odzywał tylko patrzył na mnie ja na nienormalną. Nagle powiedział:
- Margot to było niesamowite , ja bym w życiu nie umiał się tak nie dać jej sprowokować i tym bardziej coś takiego jej powiedzieć , bo na pewno walnęła by mnie bez wahania. 
- To , to nic takiego w szkole omijałam wszystkich szerokim łukiem , ale jak już się wtrącałam to nie wiem czemu większość sporów udawało bezboleśnie rozstrzygać.
- Twoja umiejętność stanowczego przedstawiania swojego zdania i łagodzenia sporów może się przydać.
Po tych słowach od razu zrobiło mi się miło, Percy na prawdę uważał że mogę się na coś przydać.
Dochodziła pora lunchu , a po nim miała obyć się rozgrywka bitwy o sztandar. Miałam nadzieje że Clarisse wzięła sobie do serca to co jej powiedziałam ale podczas bitwy mogła bezkarnie mi dołożyć , a wszyscy pomyśleli by że to niefortunny wypadek podczas bitwy , że każdemu mogło się zdarzyć ale gorsza opcja to ta , że wyjdzie na jaw że Clarisse podczas pojedynku dawała mi fory, albo że wygrałam bo miałam zwykłego fuksa. Ja mam zamiar udowodnić że jestem coś warta i że nie wygrałam bo mi się poszczęściło. Podobnie było po pierwszej misji Percy'ego wszyscy uważali że to był zwykły fart. Ja tak nie uważam i nie uważam że ja też wygrałam bo miałam szczęście. A jeśli ktoś ma z tym problem będzie za chwilę pił morską wodę.Po lunchu razem z Percy'm poszliśmy ubrać zbroje i zabrać tarczę. Po drodze na miejsce zbiórki drużyny niebieskiej , spotkaliśmy Charliego , Silenie , Annabeth oraz Nico. Ann wydzieliła między nas zadania. Część jej rodzeństwa i parę osób od Hefajstosa miło pilnować naszego sztandaru. Reszta razem z domkiem Afrodyty ma odpierać atak przeciwnika. Ja , Ann, Percy, Nico , Silenia i Charlie to ekipa mająca za zadanie odebrać czerwonym sztandar. Silenia i Charlie będą odwracać uwagę wartowników , Nico będzie czekał w połowie terytorium wroga na sztandar , a potem za pomocą cienia przeniesie się razem z nim na terytorium niebieskich. Ann za pomocą swojej czapki niewidki zakradnie się i zabierze sztandar. Percy i ja to tak zwany konwój transportujący naszą zdobycz jak najszybciej do czekającego Nico.
Kiedy zabrzmiał dźwięk konchy , zaczęliśmy wcielać nasz plan w życie . Nasz szóstaka ruszyła na teren wroga w ukryciu po drodze zostawiliśmy Nico w ustalonym miejscu. Gdy byliśmy zaledwie 15 metrów od wartowników i czerwonego sztandaru , Silenia i Charlie ruszyli do ataku dwoje dzieciaków od Aresa bez wahania ruszyła w ich stronę. Annabeth dla pewności założyła czapkę i zniknęła. Po chwili to samo stało się z sztandarem. Kiedy Ann dotarła do nas , oddała nam sztandar i poszła pomóc reszcie. Ja i Percy ruszyliśmy  w stronę Nico. Biegliśmy bardzo szybko , nagle z krzaków wyskoczyła Clarisse z dwójką rodzeństwa. Zaatakowali nas mnie udało się  ogłuszyć jednego napastnika , a Percy'emu drugiego i zawołałam: 
-Percy biegnij z sztandarem ja się nią zajmę. NO, NA CO CZEKASZ!
Posłuchał i pognał przed siebie. Gdy córka Aresa przemówiła:
-Ach zajmiesz się mną , ale to zabawne, hahahahahha.
- Za chwilę ten uśmiech zejdzie Ci z twarzy Clarisse.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Zaatakowała , wymieniałyśmy ciosy , żadna za nas nie miała zamiaru odpuścić. Nagle zabrzmiał dźwięk konchy kończący bitwę. Ale Clarisse to nie ruszało , dalej na mnie napierała. Z czasem obie zaczęłyśmy słabnąć. Musiałam coś wymyślić , może udało by mi się ją ściągnąć nad strumień. Skupiłam się , żeby namierzyć źródło wody. Jak mi się to udało pobiegłam w tamtą stronę , córka Aresa ruszyła za mną bez namysłu , jakby nie domyślała się co zamierzam zrobić. Po przebiegnięciu 10 m zatrzymała się obok zakręcającego strumienia, i bez wahania wskoczyłam do wody. Poczułam nagły przypływ siły i znów się skupiłam. Woda zaczęła wirować wokół mnie , uniosłam ręce do góry , a obok nich unosiły się dwie wodę
Mój rysunek MARGOT
(takie moje wyobrażenie)
macki . Córka Aresa stała przede mną , a wokół  nas zaczęli zbierać się pozostali , pojawił się nawet Chejron. Clarisse zaatakowała , a ja wykonałam jeden ruch rękami i macki ruszyły w stronę napastniczki. Oberwała z taką siłą że poleciała z 3-4 metry w tył. Nie zamierzała odpuścić , poniosła się i skierowała swoją elektryczną włócznię we mnie i wystrzelił w moja stronę piorun. Uderzył w tarczę , tak mocno, że aż to ja poleciałam w tył . Ale co było dziwne nie uderzyłam plecami w ziemię ale zrobiłam salto w tył i wylądowałam na równych nogach. Co zdziwiło nie tylko mnie ale i wszystkich pozostałych , a najbardziej córkę Aresa. Zaatakowała ponownie swoimi piorunami , a ja ich unikałam tak szybko że Clarisse nie mogła nadążyć z kolejnymi atakami. Teraz nadeszła pora na mój ruch , ruszyłam prosto na nią , prześlizgnęłam po tafli wody strumienia i jak córka Aresa znalazła się w zasięgu mojego miecza , zamachnęłam się , ale ona sparowała cios.  Clarisse nie odpuszczała , chyba źle wymierzyłam unik , bo ona zdołała drasnąć mój policzek. Na chwilę straciłam , przewagę i miałam ranę nie tylko na policzku , ale i na ramieniu , udzie oraz ostatnia , przechodziła mi na skos po klatce piersiowej. Zaczęłam się bać , słowa córki Aresa zaczęły się sprawdzać , że będę ją na kolanach błagać o wybaczenie i litość. Właśnie z bólu klęczałam przed nią , miałam się odezwać , gdy w mojej głowie znów odezwał się Posejdon:
- Masz w sobie siłę , nie daj jej wygrać. Ona tylko na to czeka, przechytrz ją!
Tak zrobiłam , na klęczkach zamachnęłam się mieczem i podcięłam jej nogi upadła. Ja wstałam , stałam nad nią z mieczem w jej stronę skierowanym. Schowałam miecz , podałam jej rękę by pomóc jej wstać , odtrąciła ją. Odsunęłam rękę , obróciłam się i jak odchodziłam , poczułam ból w plecach , potem tępy ból głowy i urwał mi się film . Ostatnie co widziałam to jak przez mgłę podbiega do mnie Chejron  i Percy krzycząc:
- Margot, Margot... 



piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 2 Zwykły dzień w obozie

Następnego dnia , obudziłam się leżałam wtulona w pierś Nico. Wstałam ostrożne żeby go nie obudzić , obejrzałam się wszyscy poza mną spali a była dopiero 7.00 rano do śniadania zostały jeszcze 2 godziny. Więc postanowiłam że pójdę popływać , wzięłam z szafy strój kąpielowy poszłam się przebrać do łazienki. Przebrana zabrałam bluzę , ręcznik i wyszłam bezszelestnie. Weszłam na pomost , zostawiłam rzeczy i wskoczyłam do wody mimo że było rano była przyjemnie ciepła. Zanurzyłam się głębiej , obok mnie pływały różnej barwy, wielkości , kształtu ryby inne morskie stworzenia . Nagle podpłyną do mnie pół-koń , pół-ryba (hipokamp haha wiedziałam a tak poza tym oddychanie pod wodą bardzo przydatne ha )
Musną moją rękę i w głowie usłyszałam jego głos:
-Córko Posejdona , pomóż mi jeden z moich braci zaplatał się w sieć rybacką!!!
- Pomogę ale wskaż drogę. Dosiadłam go , popłynęliśmy  w miarę jak się zbliżaliśmy w mojej głowie zabrzmiał głos uwięzionego hipokampa:
- Pomocy!! Ratunku!! Tutaj jestem!!
-Spokojnie za raz Ci pomogę! - próbowałam uspokoić zwierzę ale to cały czas się miotało coraz bardziej  zaplątując się w sieć. Chciałam sięgnąć po miecz ale nie wzięłam go ze sobą . Zaczęłam się rozpaczliwie rozglądać , szukać czegoś ostrego gdy, mojej głowie znów zabrzmiał głos taty:
-Twój miecz, zawsze gdy  stracisz go podczas walki albo kiedy będziesz go potrzebowała a nie będziesz mieć go przy sobie on powróci do ciebie zawsze po kilku sekundach.
I tak się stało koło mnie rozbłysło światło i na jego miejscu został tylko długopis Skulbaka , chwyciłam go , nacisnęłam przycisk. Gdy miecz przybrał swoje rozmiary zaczęłam rozcinać sieć. Po 5  minutach hipokamp był wolny:
- Dziękuje! Za uwolnienie córko boga mórz!
- Tak dziękuje że uwolniłaś mojego brata!
- Nie ma za co!
Oby dwa hipokampy oprowadziły mnie powrotem do pomostu , po wodą słyszałam krzyk , więc się wynurzyłam , na pomoście stał Nico , jak mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie, położył na pomoście i spojrzał   na mnie. Ja żeby lepiej go zobaczyć , chwyciłam za pomost i podciągałam się lekko do góry. Nico pochylił się i mnie pocałował. Kiedy się ode mnie odsunął dalej miał uśmiech na twarzy i rumieńce. Chciałam zapytać go za co to ale , rozpłynął się w czarnej mgle. Wyszłam po drabince z wody , coś mi nie pasowało była sucha( kolejna zdolność córki Posejdona , mogę być mokra kiedy zechcę haha)
Naciągnęłam na siebie bluzę , zabrałam ręcznik i wróciłam do domku , pozostali dalej spali a do śniadania zostało tylko 30 min więc zaczęłam ich delikatnie budzić i nic spali twardo , nagle w otwartym na oścież oknie pojawił się czarny pegaz , który rżał tak głośno że wszyscy się obudzili.
- Siemka , szefowo gdzie jest szefuńcio?
- Tutaj Mroczny! - powiedział Percy wyrwany ze snu
- Hej szefie co będziemy dziś robić?
- Mroczny nie teraz i co jest z tobą stajesz się co raz bardziej nie znośny!!!
Mroczny spochmurniał , chciał odlecieć ale go zatrzymałam:
-Zaczekaj przebiorę się i polecimy na przejażdżkę co? I wybacz Percy'emu dopiero co się obudził!
 -Wybaczam i zaczekam!
Szybko pobiegłam do łazienki , przebrałam się , wyszłam i dosiadłam Mrocznego. Gdy tylko to zrobiłam wystrzelił w niebo. Lataliśmy nad obozem gdy zauważyłam że obozowicze zbierają się na śniadanie, poprosiłam Mrocznego żeby wylądował obok pawilonu i obiecałam że wieczorem jemu i Mrocznej przyniosę kostki cukru. Wylądował , zeszłam z jego grzbietu i poszłam na śniadanie , spotkałam Ann. Silenię i resztę spółki :
- Hej wczoraj było super musimy to kiedyś powtórzyć!- odezwała się Silenia
- Ma rację!- dołączył się Charlie
- Mnie też się podobało i może będziemy takie spotkania organizować co 2 tygodnie jak damy  damy radę z tą obecną chwiejną sytuacją wojenną!?  - powiedziałam
- Jak damy radę to tak !- dopowiedziała Ann.
Po śniadaniu mieliśmy trening szermierki , na trybunach zebrało się spora grupka dzieciaków od Afrodyty i Demeter. Ja ćwiczyłam na zmianę z Percy'm i Ann. Silenia była w grupie z Charlie'm i Nico.
Ćwiczyliśmy tak przez 2 godziny i przez ten czas chłopcy od Afrodyty ciągle się na mnie gapili.
Starłam się nie zwracać na to uwagi. Nigdy nie byłam w centrum zainteresowania zwłaszcza jeśli chodzi o chłopców. Po treningu poszłam do domku wziąć prysznic , kiedy wyszłam z łazienki na kanapie siedział Percy i Nico rozmawiali , więc żeby im nie przeszkadzać po cichu wyszłam. Szłam wzdłuż plaży i postanowiłam że wcześniej wpadnę do mojej pary mrocznych koników. Doszłam do stajni dla koni i wpadłam na jednego z chłopaków od Afrodyty. Zderzyliśmy się głowami , zabolało gdy pocierałam obolałe czoło on powiedział:
- Hej! Nic ci nie jest?
- Hej! Raczej nie!?
- Ach, to ty jesteś Margot siostra Percy'ego!?
-  Tak , zgadza się !
- Ja jestem Jack!
- Miło mi poznać!
- Mnie też , na pewno nic Ci nie jest i przepraszam nie zauważyłem Cię!
- Spoko, nic się takiego nie stało , każdemu się może zdarzyć!
- Wiem , ale strasznie czerwone masz to czoło?!
- Nic mi nie będzie od tego się nie umiera.
- Niby tak ale...
- Ale co?
- Już nic!
-Powiedz przecież Cię nie ugryzę.
- Nie po prostu to co chciałem dalej powiedzieć , uznałem że to bezsensu dalej ciągnąć.
- Aha , a rozmowa robi się coraz dziwniejsza nie uważasz ?
- No trochę , może dokończymy ją kiedy indziej kiedy , będzie coś lepszego od obgadania, Cześć.
- Też tak uważam , to Hej!
Nasze drogi się rozeszły , weszłam do stajni:
- Witaj , szefowo jak tam , co to był za przystojniak z którym gadałaś?!
- Jack , syn Afrodyty i nie drążmy tematu!
- Szefowo , on Ci się spodobał czyż nie?
- Własnie , że nie!
- Jeśli zaprzeczasz to ,to jest prawda!
- Wcale nie , po prostu nie jestem jak inne dziewczyny , które zakochują się w chłopakach od Afrodyty , mnie się oni w ogóle nie podobają , są za ładni jak dla mnie i zbyt nadęci.
- Ale ten zachowywał się inaczej jakbyś mu się spodobała?
- Co masz na myśli?
- To że zaczął mu się język przy tobie plątać i denerwował się!
- To jeszcze o niczym nie świadczy , po prostu przestraszył się czy czasem coś mi się stało!
- Aż za bardzo się tym przeją nie uważasz?
- Męczy mnie ta rozmowa , zakończmy ją , po drugie przyszłam dać Ci kostki cukru a nie rozmawiać o moich uczuciach!
-Ja , chciałam tylko pomóc!
-Wiem , przepraszam !
- Przeprosiny przyjęte i rozumiem dla każdego temat uczuć jest drażliwy zwłaszcza jeśli chodzi o miłość.
- Masz racje!
Stwierdziłam i podłam Mrocznej kostki cukru , jeszcze raz przeprosiłam , pożegnałam się i wyszłam. Kolejny przystanek stajnie pegazów. Kiedy weszłam do środka , Mroczny zarżał na powitanie:
-Siema , szefowo co tam?
- Przyniosłam Ci kostki cukru!
- Na prawdę , dzięki!
Podałam mu je do pyska , zjadł je ze smakiem.
- Jeszcze raz dzięki!
- Ale nie ma za co!
Pogłaskałam go po szyi i wyszłam. Jak na złość musiałam spotkać Clarisse:
- Siema , Jackson!
- Cześć , La Rue !
- Wiem, spóźniona!
- Ale na co?
- Gratuluje wygranej , Jackson i ciesz się nią puki możesz bo podczas jutrzejszej bitwy o sztandar nie   taryfy ulgowej!
- Dzięki , zapamiętam!
-Mam nadzieje!- powiedziała i poszła sobie.
Zbliżała się pora lunchu , więc ruszyłam w stronę pawilonu jadalnego. Kiedy doszłam Percy siedział już przy stoliku i jadł , zapełniłam talerz i usiadłam na przeciwko, gdy:
- Coś , taka przygaszona!
- Przed chwilą gadałam z Clarisse!
- Co Ci powiedziała?
- Od nie chcenia mi pogratulowała i ostrzegła że podczas bitwy o sztandar nie da mi forów jak podczas pojedynku.
- Aha , czyli nic nowego , każdemu nowemu tak mówi!
- Czyli mam do czynienia z klasyką: gadka szmatka i po szmatce.
- Nie inaczej.
- Percy możesz mi wyjaśnić zasady tej bitwy o sztandar?
- Tak, więc są dwie drużyny czerwona i niebieska , w ich składach są półbogowie z danych domków , Chejron nas dzieli.
- A na czym polega?
- Obie drużyny mają za zadanie chronić swój sztandar i zdobyć sztandar przeciwnika i przetransportować go na swoje terytorium.
- Jakie terytorium?
- Las jest podzielony na 2 części  , granicą miedzy nimi jest strumień. Wygrywa drużyna z dwoma sztandarami.
- Aha , już wszystko wiem!
Jak skończyliśmy i złożyliśmy ofiarę. Razem poszliśmy na ściankę wspinaczkową , co ją różniło od
normalnej  to , że po naszej spływała lawa.
Kiedy opadaliśmy z sił wróciliśmy do domku , odświeżyliśmy się i do kolacji oglądaliśmy telewizję.
(Nic ciekawego się nie działo , po prostu dzień jak co dzień prf ) Po kolacji zebraliśmy się w koloseum , bo Chejron chciał nas już podzielić na drużyny przed jutrzejszą bitwą o sztandar:
- Drużyna czerwona to: Ares, Demeter, Apollo i Hermes. Niebieska to Atena , Posejdon, Hades , Hefajstos i Afrodyta. Po wszystkim rozeszliśmy się. Byłam szczęśliwa bo w mojej drużynie byli wszyscy moi przyjaciele: Annabeth , Silenia, Charlie , Nico i oczywiście mój braciszek Percy. Lepszej ekipy nie mogłam wymyślić. Późnym wieczorem leżąc w łóżku nie mogłam doczekać się następnego dnia. Ale gdy zasnęłam , oczywiście musiały mi się śnić koszmary ( taki urok bycia herosem). W tym śnie szłam wąskim korytarzem , przede mną szła rudo włosa dziewczyna , nie widziałam jej twarzy. Za mną rozległ się krzyki:
- Pomocy, ratunku, Margot...
Od razu je rozpoznała je te głosy należały do mich przyjaciół , wśród nich był też głos mojego brata. Chciałam do nich pobiec , gdy nagle zmieniła się sceneria:
Stałam na wzgórzu obok obozowej bramy , spojrzałam w dół , cały obóz był zrujnowany i stał w ogniu. A z pomiędzy palących się budynków do moich uszu dochodziły zduszone krzyki cierpienia , co raz cichsze aż ustały. Znów sceneria się zmieniła stałam pod Empire Stays Billings (nie wiem czy to dobrze jest) , w okół mnie toczyła się walka między półbogami a potworami. Widziałam walczących którzy słabli z każdym kolejnym atakującym  potworem , było ich niewielu zaledwie około 40 nie liczą już tych co leżeli bez życia.
Chciałam pomóc pozostałym ale nie mogłam się ruszyć. Kiedy nagle w mojej głowie zabrzmiał zniekształcony męski głos:
        
     
Dziecię bogów najstarszych, 
osiągnie lat szesnaście na przekór  
wszelkiej przeszkodzie,
Żywiły na przeciw władzy 
walczyć zaczną,
Mury Olimpu trząść się będą,
Półbóg przez los wyznaczony , 
przez nikogo nieposkromiony,
Jego ręką Olimp będzie obalony
lub
Do pełni władzy przywrócony.
Po tych słowach sen się zakończył.A w głowie wciąż szumiały mi te ostanie słowa.


Trochę nudny ten rozdział nic nie przychodziło mi do głowy ciekawego.
Margot 
 

   

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 1 Obóz Półkrwi


 Siema, nazywam się Margot Jackson mam 15 lat i jestem zwykłą nastolatką, mającą na ogół zwykłe problemy, które zazwyczaj mają dzieciaki w moim wieku typu: o matko, ale ja jestem gruba, nikt mnie nie lubi, kiedy znajdę chłopaka i tym podobne. Nie! W moim przypadku moje problemy wykraczają poza normę i to bardzo. Stwierdzono u mnie ADHD i dysleksje. Siedzenie na lekcji to dla mnie udręka rozpiera mnie nieokiełznana energia czasem wymyka się spod kontroli i zazwyczaj a raczej zawsze muszę coś zniszczyć lub doprowadzić do wybuchu, czego skutkiem jest wywalenie ze szkoły. Zostałam już wyrzucona z kilku szkół, nigdy się nie zdarzyło bym była jednej szkole dłużej niż rok. Jeśli chodzi o moje stopnie to są one przeciętne albo gorzej. Powód ADHD i dysleksja. Jak wyglądam nic ciekawego poza tym, że mam kruczo czarne włosy a moja mama to blondynka i oczu też po nie odziedziczyłam, bo ona ma brązowe jak na złość a moje są zielono-niebieskie? O reszcie nic nie mówię, bo nie warto wspominać.Ach tak! Moja mama to Sara Jackson niezmiernie miła kobieta. Mam też w ogóle nie podobną do mnie siostrę Jessie, która w przeciwieństwie do mnie to wcielenie spokoju. Czasem się zastanawiam czy ja czasem nie jestem adoptowana.  Mieszkam w Nowym Jorku na Manhattanie.Uwielbiam pływać , należę  do klubu pływackiego , otrzymałam parę złotych medali ( haha już się przechwalam). Lubię też dać upust mojej energii na zajęciach szermierki. Jeżdżę też konno od dziecka. Czy mam jakąś przyjaciółkę lub przyjaciela niestety nie jestem tak zwanym outsiderem, omijam wszystkich szerokim łukiem? Do nikogo się nie odzywam, ze szkoły wracam sama w milczeniu. W szkole jest parę osób, których szczerze nienawidzę na przykład Pani Glue od matematyki , która się na mnie uwzięła prawie codziennie bierze mnie do odpowiedzi. Kolejną osoba na mojej liście to Carla i jej spółka Sam i Jane, trzy jędze , które wiecznie muszą mi docinać , dogadywać, szturchać a jak  im odpyskuje lub którąś z nich walnę to już pozostałe lecą naskarżyć na mnie pani Glue a ta następnego dnia mnie pyta albo każe mi zostać po lekcjach.( najchętniej po rozstrzeliwałabym je wszystkie grr...)Jedyną znośną nauczycielką w mojej szkole jest pani Johnson od historii , jest zabawna opowiada nam kawały na lekcji , nie zadaje prac domowych , rzadko pyta , ma kolekcję greckiej broni. Ale tego  nie fortunnego dnia wszystko zaczęło się sypać. Gdy mieliśmy już wchodzić do sali, pani Glue odciągnęła mnie na bok i kazała iść za sobą. Zaczęłam się zastanawiać, co zaś przeskrobałam, ale tym razem nic złego nie zrobiłam. Gdy miałam ją spytać, o co chodzi z jej ciała zaczął unosić się dym i zapachniało spalenizną. Z pleców wyrosła jej para nietoperzach skrzydeł, kły się wydłużyły a palce były już zakończone haczykowatymi szponami. Zanim się spostrzegłam potworzyca rzuciła się na mnie z krzykiem. Nagle pojawiła się pani Johnson, która krzyknęła:
- Poszczaj ją!
- NIE!  - Odparła pani Glue nie stępując. Jej szpony wbijały się w moje ramiona tak mocno, że ból był nie do zniesienia i z powstałych ran zaczęła się sączyć z nich krew, która kapała na podłogę. Nagle pani Johnson wyciągnęła długopis i rzuciła mi go krzycząc:
- Naciśnij przycisk!
Nacisnęłam i ręce nie trzymałam już długopisu tylko pół metrowy dwusieczny miecz. Cięłam nim nauczycielkę od matematyki a ta zmieniała się w garść prochu. Spadłam z impetem na podłogę, wstawiając dotknęłam swoich ramion piekły, rany były głębokie. Z każdą próbą ruszenia nimi dodawałam sobie bólu. Miecz, który trzymałam zaczął mi ciążyć w ręce, zrobiło mi się słabo, ale postanowiłam, że nie zemdleje. Znów nacisnęłam przycisk, miecz z powrotem zamienił się w zwykły długopis. Schowałam go do kieszeni. Nie mogłam się ruszyć rany tak strasznie piekły, stałam obolała, gdy pani Johnson krzyknęła do mnie:
- Margot uciekaj jesteś w niebezpieczeństwie biegnij do domu i powiedz mamie, że to ja kazałam Ci wrócić i masz daj jej te kartkę będzie wiedziała, co robić ja muszę zająć się resztą klasy nie mogę iść z tobą. NA, CO CZEKASZ RUSZAJ!!!
Posłuchałam, zabrałam kartkę od pani Johnson, wybiegłam z budynku, złapałam taksówkę i pojechałam nią prosto do domu. Wpadłam do mieszkania tak gwałtownie, że moja mama o mało, co nie wyskoczyła ze skóry, zrobiłam, co pani Johnson prosiła, gdy to zrobiłam mama pobiegła do pokoju Jessie, coś jej powiedziała potem napisała coś pospiesznie na kartce, poszła do swojej sypialni wyciągnęła spod łóżka plecak już zapakowany, podała mi go i zaczęła opatrywać mi rany. Gdy skończyła, kazała zejść do samochodu i zaczekać w nim, a sama poszła do sąsiadki coś jej szybo powiedziała i wręczyła kartkę. Siedziałam w aucie, mama przyszła i gdy wsiadła ruszyła. Jechałyśmy główną drogą Nowego Jorku i postanowiłam, że spytam:
- Mamo, co się dzieje?
- Jesteś w niebezpieczeństwie, muszę cię zawieść do obozu, do twojego brata on ci wszystko wyjaśni i zaopiekuje się tobą!
-, Jaki obóz i jakiego brata?
- Margot ja nie jestem twoją prawdziwą mamą tylko twoją ciotką!
-, Co?
-Tak? Twoja mama oddała mi cię jak byłaś mała dla waszego bezpieczeństwa, bo gdyby miałaby was oboje pod opieką naraziłoby to was na wielkie niebezpieczeństwo!
- Dalej nic nie rozumiem?!
- Moja siostra twoja mama to Sally Jackson.
- A mój ojciec?
- Twoim tatą jest bóg mórz, Posejdon. Jesteś dzieckiem boga i śmiertelniczki, czyli półbogiem!
- A mój brat?
- Jesteście bliźniętami!
-, Co?
- Oboje macie tych samych rodziców i urodziliście się nie tylko w tym samym roku, ale i miesiącu oraz dniu. Twój brat to Percy, znajdziesz go w obozie!
-A pani Johnson?
- Dyrektor obozu Chejron Ci wszystko powie!
- Nie wierze!
- Wkrótce zrozumiesz!
- A mój brat wie o mnie?
- Raczej nie, ale na pewno Ci pomoże tak samo jak pozostali!
-, Jacy pozostali?
- To nie czas na wyjaśnienia dowiesz się wszystkiego w obozie!
Gdy to powiedziała usłyszałam wycie psów, ale nie takich normalnych, wyłoniły się z pomiędzy drzew, kiedy już dojechałyśmy na miejsce. Te przerośnięte kundle podążały za nami. Ciocia zatrzymał się i powiedziała:
- Wysiadaj dalej niestety musisz iść sama!
Pożegnałam się i ruszyłam przez las do obozu. Psie wycie i ujadanie było słychać coraz bliżej. Zaczęłam biec by jak najszybciej oddalić się od tych zmutowanych psów. Nagle zobaczyłam wynurzającego się za drzewa wielkiego czarnego psa z ogromnymi zębami i łapani zakończonymi długimi pazurami. Zaczął na mnie warczeć i obnażył kły. Szykował się do ataku, gdy mimo bólu w rękach wyciągnęłam magiczny długopis nacisnęłam przycisk i kiedy urósł do wielości miecza cięłam nim psa a ten tak samo jak pani Glue zamienił się kupkę prochu. Ale na jego miejsce pojawiały się kolejne, nie miałam dość sił by wszystkie porozcinać mieczem nawet gdybym to zrobiła, opadłabym z sił i bez wznawiania walki padłabym ofiarą nowo przybyłych kundli. Nagle coś mi zaświtało przecież jestem córką Posejdona wystarczy tylko znaleźć źródło wody i po psach powinno zostać ani śladu. Zaczęłam się nerwowo oglądać wokół siebie, kiedy spostrzegłam oddalony ode mnie o może 15 metrów strumień zaczęłam biec w jego stronę, banda wielkich kundli ruszyła w pogoń za mną. Biegłam najszybciej jak mogłam, gdy dobiegłam obejrzałam się za siebie by sprawdzić gdzie są moi wrogowie. Psy zaczęły podchodzić w moją stronę ostrożnie jakby domyśliły się, co zamierzam zrobić. Popatrzyłam w stronę strumienia, skupiłam cały swój umysł na wodzie w nim płynącą. Woda zaczęła wirować, skupiłam się bardziej by podać jej kierunek ataku. Kiedy tylko pomyślałam gdzie znajdują się psy odwróciłam obolałą rękę w ich stronę a woda ruszyła na nie, pochłonęła je w wszystkie? Gdy opuściłam rękę woda z powrotem wróciła do koryta. Ramiona piekły coraz bardziej, nagle usłyszałam w swojej głowie męski głos:
- Woda da Ci siłę!!!
Posłuchałam, zdjęłam bandaże i zanurzyłam ręce w wodzie a ona zaczęła podnosić się w stronę ran. Chwilę później, po ranach nie zostało ani śladu. Gdy poczułam się lepiej wstałam i ruszyłam dalej. Idąc zauważyłam bramę, na której widniał napis Obóz Półkrwi, odczytanie go dziwnym trafem udało mi się. Doszłam do niej obok rosła wielka sosna na jednej z jej gałęzi wisiał złoty materiał a u jej stóp leżał zwinięty smok. Przeszłam koło niego a on ani drgnął. Zeszłam w dół wzgórza na polanie u jego stóp dzieciaki młodsze, straszę lub nawet w moim wieku pojedynkowały się na miecze albo włócznie. Inne strzelały z łuków, jeździły konno lub też latały na pegazach (skrzydlate konie jakby ktoś nie wiedział). Przeszłam obok nich jakbym dla nich była niewidzialna. Popatrzyłam przed siebie ku mnie biegł chłopak z koźlimi nogami, co mnie już nie dziwiło, bo przed chwilą zabiłam sforę psów za pomocą siły woli i jednego ruchu ręką. Zdyszany dobiegł do mnie i powiedział:
- Ty jesteś Margot?
- Tak to ja.
- Ok. To chodź ze mną.
Poszłam za pół-człowiekiem i pół-kozłem zaprowadził mnie do dużego niebieskiego budynku, który widziałam ze wzgórza. Weszliśmy do środka, w jego wnętrzu stał stół  pingpongowy wokół niego były ustawione krzesła i sofy. Wszystkie były zajęte na każdym siedziała dziewczyna lub chłopak każde z nich różniło się od siebie, ale było coś, co wszystkich łączyło, byli ubrani w pomarańczowe koszuli z nazwą obozu a na szyjach mieli rzemyki każde miło inną ilość mój wzrok padł na blond dziewczynę, która miała ich najwięcej. Jej oczy były szare i bystre niczym sowie. Obok niej siedziało dwóch chłopców jeden chyba był ode mnie młodszy, miał czarne włosy, oliwkową cerę i ciemnobrązowe oczy. Drugi to był chyba mój brat bliźniak Percy, bo miał tak samo jak ja kruczo czarne włosy, niebiesko- zielone oczy. Na jego rzemyku może były tylko trzy paciorki, ale na jednym z nich był niebieski trójząb symbol naszego ojca. Koło stołu stał pół-człowiek, pół-koń, co mnie dalej nie dziwiło.
Ten pół-koń przemówił:
- Witaj! Ty pewnie jesteś Margot?
- Tak nie inaczej!
- Dobrze, więc tak tymczasowo zamieszkasz w domku Hermesa dopóki twój ojciec Cię nie uzna.
Gdy tylko to powiedział, wszyscy zamarli, bo nad moją głową pojawił się znak konkretnie zielony trójząb. Pół-koń przemówił ponownie:
- Jednak jest już po wszystkim i raczej zamieszkasz od razu w domku Posejdona. Percy może pokarzesz siostrze obóz i zaprowadzisz do domku żeby odpoczęła. Ale jeszcze jedno pani Johnson powiedziała mi, że przybędziesz do nas z ranami na ramionach, gdzie one są?
- Nie mam już ich i nie potrzebuje odpoczynku, lepiej by było żeby Percy pokazał mi gdzie jest plac do szermierki, bo mam tyle energii i będzie lepiej jak dam jej upust podczas ćwiczeń.
Ta moja odpowiedź zdziwiła wszystkich, pewnie się zastanawiają skąd się urwałam. Gdy znów przemówił ten pół-koń ( to chyba był Chejron dyrektor obozu, którym wspominała ciocia). Ale zanim to zrobił wtrąciła się dziewczyna o brązowych włosach w jej oczach było widać wściekłość, chyba to była córka Aresa boga wojny wskazywała na to jej potężna budowa i wściekłe spojrzenie:
- Chejronie skoro ta nowa tak się rwie do ćwiczeń to jej potowarzyszę, co?!
- Nie Clarisse? Odpuść! – Wtrącił się mój brat. - Zawsze musisz wyżywać się na nowych!
- Jackson nie mieszaj się to chyba twoja siostra bliźniaczka poradzi sobie, skoro tobie udało się mnie wywinąć od kąpieli w toaletowej wodzie jej zafunduje niezapomniany pojedynek.
- Dobra –powiedziałam. –Ale to ja wybieram jak się będziemy pojedynkować, skoro tak Ci na tym zależy Clarisse!?
Wszyscy w sali zaniemówili, spojrzałam na brata miał strach w oczach. Puściłam do niego oczko i się uśmiechnęłam pocieszająco. Przecież nikt nie wiedział, że ja uczęszczałam na lekcje szermierki od dziecka, potrafię też świetnie jeździć konno i po drugie umiem częściowo zapanować na wodą, ale nie wiem czy ty razem też mi wyjdzie, no cóż podniosłam już rzuconą rękawice.
- Niech tak będzie – powiedziała Clarisse – To wybieraj!
- Chejronie! – Zawołali razem Percy, kozłonóg i blond dziewczyna.
- Skoro, przyjęła wyzwanie, niech tak będzie przy okazji sprawdzimy ile potrafi?
Wszyscy zamilkli, gdy przemówiła córka Aresa:
- Dokonałaś już wyboru?
- Tak, będziemy się pojedynkować na miecze, konno!
- Dobra, może być!
Wszyscy wyszliśmy z budynku, nagle Percy odciągnął mnie na bok i powiedział:
- Wiesz, w co się pakujesz?
- Tak wiem, chce zaryzykować, bo jak to mówią, „kto nie ryzykuje nie jedzie”
- Margot proszę nie, nie wiem, co mnie słyszałaś, ale nie musisz robić równie głupich rzeczy, co ja!
-Ale Percy ja praktycznie nic o tobie nie wiem i nie wiem też, jakie głupie rzeczy zrobiłeś?!
-Co?
-Tak właśnie jest!
- Dobra jak chcesz siostrzyczko, chyba cię nie przekonam!?
- Nie martw się tak nie będzie tak źle!
- Będę się martwić, bo jesteś moją siostrą do cholery, czy tego chcesz czy nie i będę się zamartwiać żeby czasem Clarisse nie zrobiła Ci krzywdy. I PAMIĘTAJ ona jest nie obliczalna! A i jeszcze coś Clarisse słabo radzi sobie, jeśli chodzi o jazdę konną nie ważne czy chodzi o pegaza czy też konia, wykorzystaj to. POWODZENIA! Idź z Groverem da Ci zbroje i miecz!
- Ok., Ale miecz mam swój!
- Jak to?
Wyjęłam długopis i podałam mu go. On nacisnął przycisk i po chwili trzymał w ręce miecz.
- Ja mam taki sam , jedyne czym się różnią to nazwa ale nie czas na to idź się przygotować do pojedynku.   
Poszłam z Groverem (kozłonogiem) po zbroje dla mnie, ubrałam ją. Potem zaprowadził mnie do stajni abym wybrał sobie konia. Było ich pełno, ale ja wybrałam trochę narowistą i energiczną, młodą, karą klacz imieniem Mroczna, Grover powiedział mi, że pegaz Percy ’ego nazywa się Mroczny i nie dziwne, że wybrałam właśnie ją. Gdy ją siodłałam usłyszałam jej głos w mojej głowie (moja kolejna zdolność: gadanie z koniowatymi za pomocą myśli nie dziwne mój ojciec je stworzył z morskiej piany a jednak wiem coś ha):
-Hej, szefowo czas na przejażdżkę, co? 
- Nie nazywaj mnie szefową i to nie będzie miła przejażdżka tylko pojedynek!
-Ok. Zrobię, co w mojej mocy by ci jak najlepiej pomóc, szefowo!
- Dziękuje i przestań mnie tak nazywać!
Zamilkła, wyprowadziłam ją ze stajni i dosiadłam. Grover poprowadził mnie na arenę mini Koloseum gdzie wszyscy się zebrali, zaczęłam się denerwować, gdy w mojej głowie odezwał się znów męski głos:
- Spokojnie dasz radę, skoncentruj się, nie trać równowagi, nie daj się jej sprowokować jak już to ty ją sprowokuj, wtedy zyskasz przewagę i ona nie będzie mogła racjonalnie myśleć, wykorzystaj swoje umiejętności i atuty. Znajdź jej słabe punkty. Wierzę w Ciebie córeczko tak samo jak twój brat i jego przyjaciele. POWODZENIA!
Nie mogłam uwierzyć ten głos należał to mojego taty i to mnie zmotywowało, nagle na arenę wjechała Clarisse miała na sobie zbroje i miecz w ręce, siedziała na gniadym ogierze. Żadna z nas nie miała tarczy. Potem ona zmierzyła mnie wzrokiem, wykorzystałam to i pewna siebie wyciągnęłam swój miecz, który błyszczał w promieniach słońca. Uśmiechnęłam się szyderczo w jej stronę, zaczęła kipieć ze złości. Gdy zabrzmiał gong ruszyła na mnie i z pełną siłą na mnie natarła, sparowałam cios i sama zamachnęłam się na nią tak, aby straciła równowagę i tak się stało. Zachwiała się, ale nie spadła. Pozwoliłam jej mnie ciągle atakować, żeby się zmęczyła i tak się stało zaczęła słabnąć tak samo jak jej ciosy. Wykorzystałam to i natarłam na nią z pełną siłą tak i tym razem się zachwiała i spadła z konia. Żeby wyrównać walkę też zeszłam. Gdy się podniosła zaczęłyśmy wymieniać ciosy. Clarisse słabła z każdy kolejnym ciosem, choć mogłaby mnie z łatwością pokonać ze swoją posturą to ja byłam dla niej za szybka, nie mogła na dążyć za moimi ciosami.  Postanowiłam to już zakończyć, więc wymierzyłam cios tak by ją pozbawić miecza, ale zanim to zrobiłam ona cięła mnie i rozcięła mi ramię, drugim ciosem rozcięła mi udo, potem policzek. Na koniec uderzyła mnie płazem miecza i upadłam. Gdy chciała zadać ostateczny cios, ja przewróciłam nogami tak, że to Clarisse zachwiała się, gdy ona próbowała ustać na nogach, ja wstałam znów wymierzyłam i uderzyłam płazem miecza tak, że Clarisse straciła nie tylko miecz, ale i równowagę. Udała a ja stałam nad nią i delikatnie żeby nie rozciąć szyi przyłożyłam miecz go gardła i powiedziałam:
- Tak Clarisse to był niezapomniany pojedynek!- Uśmiechnęłam się do niej szyderczo, odeszłam chowając miecz. Zabrzmiał gong kończący po nim całe Koloseum zaczęło klaskać i skandować moje imię. Uśmiechnęłam się do widowni, ukłoniłam się, zabrałam Mroczną i wszyłam, a w głowie usłyszałam jej głos:
- Świetna walka, szefowo. Gratuluję!
-Nie udałoby się bez ciebie Mroczna, jako nagrodę wieczorem przyniosę Ci jabłko i 2 kostki cukru, co?
- Tak byłoby świetnie, dziękuje!
Odprowadziłam ją do stajni, rozsiodłałam, pogłaskałam i wyszłam, kiedy nagle w mojej głowie zabrzmiał głos Posejdona:
-Brawo córeczko świetnie się spisałaś, jestem z Ciebie dumny! Gratuluję!
-Dziękuje tato!- Pomyślałam
Z zadumy wyrwał mnie głos Percy ’ego, biegł w moją stronę. Gdy do mnie dobiegł powiedział:
- Gratuluję zwycięstwa! Siostrzyczko to było niesamowite, gdzieś ty się tego nauczyłaś?!
- Na lekcjach szermierki. I jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz braciszku!
Uśmiechnął się do mnie i poprowadził do naszego domku. Musieliśmy przejść przez plaże, kiedy dotarliśmy zobaczyłam średniej wielkości domek o niebieskich ścianach, które były pokryte muszlami obok niego był pomost. Percy wprowadził mnie do środka a tam były dwa łóżka, dwie szafki nocne naprzeciwko szafy wypełnione ubraniami. Podeszłam do mojej i wyciągałam z niej dżinsowe spodnie, obozową koszulkę i kiedy chciałam iść do łazienki, Percy mnie zatrzymał:
-Hej! Zaczekaj może najpierw zajmiemy się ranami- powiedział i wziął miskę, wyszedł, gdy wrócił miał w rękach miskę, ale wypełnioną morską wodą. Postawił ją na szafce, pomógł mi bezboleśnie zdjąć zbroje. Zabrał do ręki gąbkę zamoczył w wodzie a potem delikatnie przejechał nią po moich ranach, które po kontakcie z wodą zaczęły się zabliźniać, tak, że nie pozostał po nich ani śladu. Kiedy było po wszystkim poszłam do łazienki, wzięłam krótki prysznic jak skończyłam ubrałam się w świeżę ciuchy? Mój brat oglądał telewizje na kanapie, gdy wyszłam, dołączyłam do niego. Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi, więc zawołałam:
- Otwarte!
Do domu weszła blond dziewczyna, chłopak, co siedział na zebraniu obok niej i Percy ’ego a razem z nimi dziewczyna o brązowych włosach i miłym uśmiechu. Pierwsza odezwała się blond dziewczyna:
- Hej! Ja jestem Annabeth, córka Ateny. To Nico, syn Hadesa i Silenia córka Afrodyty. A ty jesteś Margot?
Wstałam by się z nimi przywitać:
-Tak, miło mi was poznać!
- Nam też jest miło Cię poznać- odezwała się Silenia.
- Chcieliśmy Ci pogratulować!!!- Powiedział Nico z uśmiechem na twarzy, co mi nie pasowało za do syna Hadesa.
- Dziękuje wam bardzo!
- Ależ nie ma, za co? A tak poza tym masz cudowne, długie włosy!!!- Powiedziała zachwycona Silenia
- Dzięki! Może chcecie do nas dołączyć, urządzimy sobie festiwal filmowy!- Zaproponowałam
- Dobry pomysł, może zbierzemy się po kolacji. Ale najpierw trzeba spytać się Chejrona!?-  Stwierdziła Annabeth
- Dobra pójdę się spytać, jak ja z nim porozmawiam to na pewno się zgodzi!- Powiedziała Silenia i pognała do Wielkiego Domu.
- Za chwile kolacja to, chodźmy już, po niej dowiemy się czy Chejron nam pozwolił!- Odezwał się Percy

Więc wyszliśmy wszyscy na kolację, przy naszym stoliku siedziałam tylko ja i Percy, ponieważ byliśmy podzieleni według domków. Kiedy skończyliśmy poszliśmy do ognia ofiarnego, aby złożyć ofiarę bogom. Gdy wychodziliśmy z pawilonu jadalnego zatrzymała nas Silenia i obwieściła nam, że możemy urządzić wieczór filmowy i spać w domu nr 3. Całą trójką poszliśmy po Annabeth i Nico, po drodze poszliśmy do domku Afrodyty, po rzeczy Sileni dołączył się do nas Charlie, syn Hefajstosa oraz Grover ze swoją dziewczyną Kaliną. Za każdym razem jak kogoś mijaliśmy, ktoś nas zatrzymywał i mi gratulował wgranej. Kiedy doszliśmy do domu nr 3, to przygotowaliśmy wszystko. Potem usadowiliśmy się, ja siedziałam między Percy ’m a Nico, obok niego siedział Charlie i Silenia. Koło Percy ’ego Annabeth, a tuż obok niej Kalina z Groverem. Oglądaliśmy różne filmy od komedii romantycznych przez filmy przygodowe, fantasy i filmy akcji aż po najstraszniejsze horrory. Zabawa była przednia, śmialiśmy się, krzyczeliśmy ze strachu, jedliśmy przekąski, piliśmy cole i gorącą czekoladę. Gdy oglądaliśmy jeden z horrorów ja i reszta dziewczyn ze strachu przytulałyśmy się do chłopaków. Ann do mojego brata, Silenia do Charliego, Kalina do Grovera ja do Nico, może i był ode mnie młodszy, ale czułam się przy nim bezpieczna (spodobał mi się syn Hadesa, kto by pomyślał). W między czasie opowiadaliśmy dowcipy, straszne historie, zabawne przygody z naszego dzieciństwa, krótkie relacje z misji lub z życia w obozie itp. Zasnęliśmy przytuleni do siebie nawzajem chyba około pierwszej rano. To na pewno był  najgorszy i najlepszy dzień mojego życia .